Strona główna » Aktualności » Marek Penksa: Grać jak Chelsea

Marek Penksa: Grać jak Chelsea

Data publikacji: 03-02-2006 13:57



Zmęczony, ale jak zawsze uśmiechnięty, był po dzisiejszym treningu Marek Penksa. Sympatycznemu Słowakowi nie straszne jednak żadne, nawet najbardziej wymagające wysiłku ćwiczenia. Skąd u Marka takie podejście?

- Zgrupowanie w Turcji, jak i każdy trening tutaj w Krakowie, jest ciężki. Dla mnie takie metody treningu nie są jednak czymś obcym, bo już jako 14 - letni chłopak doświadczyłem, co znaczy wylewać na zajęciach litry potu. W ówczesnej Czechosłowacji, zresztą jak i w innych krajach bloku socjalistycznego, kładło się nacisk na ciężką pracę, więc trudno się też dziwić, ze trener Petrescu, pochodzący z Rumunii, mam takie metody prowadzenia zajęć.

Doświadczenie z przeszłości to jedna strona medalu. Drugą jest odpowiednia motywacja. Jak łatwiej można znieść treningowy reżim?
- Jeśli się wie, po co się trenuje i podchodzi się do tego z maksymalną koncentracją, to zajęcia nie będą jakimś wielkim ciężarem.

„Penksik” z niejednego piłkarskiego pieca chleb jadł, stąd też zajęcia z Danem Petrescu nie są dla niego specjalną nowością:
- Czy trener Petrescu coś mnie nauczył? Miałem już tylu trenerów, że trudno liczyć na jakieś nowinki – mówi Marek, po chwili dodając jednak z uśmiechem, ale i olbrzymią nadzieją - Liczę, że pod wodzą obecnego szkoleniowca będziemy grać jak Chelsea. I mieć takie same rezultaty.

Nowy trener to nowe cele, nowe metody, nowy system gry. Jak w takiej sytuacji swoją rolę w zespole widzi były napastnik Eintrachtu i Ferencvarosu?
- Zdrowie dopisuje, więc z utęsknieniem czekam na pierwsze mecze na normalnej zielonej murawie. Czuję się dobrze w obecnej drużynie. Szkoleniowiec ustawia mnie tuż za najbardziej wysuniętym napastnikiem, którym jest czy to Paweł Kryszałowicz, czy „Kuźbik” czy Tomek Dawidowski. Tuż za mną gra Mauro Cantoro.

Jaki początek, taki cały rok. Marek wyznając tą maksymę, z optymizmem patrzy w przyszłość. Skąd u niego takie nastawienie?
- Nie może być inaczej, skoro rozpocząłem 2006 rok z rodziną, która jest dla mnie bardzo ważna. Nowy Rok witałem z najbliższymi, trochę popływałem w aqua parku, spotkałem się z przyjaciółmi. Czegóż chcieć więcej. Oby tylko zdrowie dopisywało  – nie kryje swojego zadowolenia Marek Penksa.

Grisza
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



do góry strony