Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Kuba Błaszczykowski: Podołałem zadaniu
Data publikacji: 07-03-2006 16:37Marcin Górski: Trochę ponad rok temu odbyłeś pierwszy trening w Wiśle. Jakie wspomnienia z tamtego dnia pozostały do dziś?
Jakub Błaszczykowski: Gdy przyjechałem do Krakowa na pierwszy trening to nie ukrywam, że byłem bardzo zdenerwowany. Na pewno takie nazwiska jak Frankowski czy Żurawski działały usztywniająco, jeśli chodzi o mnie, młodego chłopaka. Wydaje mi się jednak, ze poradziłem sobie z ta presją i podołałem zadaniu. Potrafiłem pokazać się trenerowi, przekonać go do moich możliwości na dwóch pierwszych treningach i dzięki temu pojechałem na Cypr.
Jak zareagowałeś na to, że dostaniesz szansę wyjazdu z zespołem na przedsezonowy obóz?
Oczywiście byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że mam lecieć na Cypr. Tą informację przekazał mi Kazimierz Moskal, który wtedy był kierownikiem drużyny. Na pewno pojawiły się większe emocje. Wiedziałem, ze to jest moja życiowa szansa, że trzeba się maksymalnie skoncentrować i przez dwa tygodnie pokazać, co się potrafi. W tym właśnie upatrywałem swoją szansę.
Podpisanie kontaktu z Wisłą to było spełnienie twoich piłkarskich marzeń w tamtym czasie?
Apetyt na pewno rośnie w miarę jedzenia. Wtedy to oczywiście było spełnienie moich marzeń, ale teraz, gdy już coś osiągnąłem, chcę iść wyżej. Na razie nie myślę o odchodzeniu, ale chcę cały czas podnosić swoje umiejętności w Wiśle. Potem, gdy przyjdzie na to czas, będę pewnie chciał spróbować swoich sił za granicą. Myślę, że w Polsce nie mógłbym grać w żadnym innym klubie.
Które z wydarzeń w ciągu twojego roku pobytu w Krakowie najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
Na pewno zdobycie Mistrzostwa Polski. To był wspaniały widok, gdy staliśmy całą drużyną staliśmy na balkonie sukiennic, a na Rynku było tylu kibiców. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. To najbardziej utkwiło mi w pamięci. Poza tym pamięta się jeszcze pojedyncze występy: pierwsze ligowe mecze zostają na pewno w pamięci każdego zawodnika.
Spodziewałeś się wcześniej, że w tak młodym wieku możesz zostać Mistrzem Polski?
Moja kariera nie przebiegała zbyt dobrze, więc raczej nie można było przypuszczać, że tak szybko eksploduje. Nie spodziewałem się, że tak szybko zaistnieję w pierwszej lidze. Ja dostałem szansę i po prostu ją wykorzystałem. Na pewno o tym, że wylądowałem w Wiśle zadecydowała też znajomość mojego wujka, Jerzego Brzęczka, z panem Grzegorzem Mielcarskim. Myślę, że prędzej czy później tak czy tak gdzieś bym się zakotwiczył, gdzieś bym się pokazał z jak najlepszej strony.
Jak udało Ci się bezproblemowo przeskoczyć z czwartej ligi do pierwszej i tak szybko zaadaptować się w Wiśle?
To jest bardzo ciężka sprawa. Jeśli do zespołu przychodzi zawodnik znany, to ciąży na nim ogromna presja. Ja nie czułem takiej presji, nikt nie zakładał przecież, że przyjdzie zawodnik z czwartej ligi i od razu zacznie grać. To mi na pewno pomagało. To chyba jest główny powód, dlaczego tak dobrze sobie poradziłem. Poza tym chciałem udowodnić niektórym ludziom i sobie, że potrafię grać w piłkę i naprawdę dobrze to robię.
A co jest takim najgorszym wspomnieniem? Kontuzja?
Na pewno tak. Tak kontuzja w meczu z Panathinaikosem zdecydowanie była najgorszym wydarzeniem. Po tak dobrym meczu nie wydawało mi się, że może coś mi się przytrafić. Nie ma jednak tego złego, co by na dobrze nie wyszło. Ta kontuzja czegoś mnie nauczyła. Po tym meczu wydawało mi się, że wszystko jest bardzo dobrze, że jest ok., a tymczasem moja kontuzja sprowadziła mnie na ziemię. Zobaczyłem, że to wszystko nie jest takie proste, że kontuzja może się przytrafić każdemu i to nawet w najmniej odpowiednim momencie. Nie można nigdy być pewnym tego, ze jest się bardzo dobrym, ale trzeba po prostu wierzyć w siebie, oczywiście nie przesadnie. Tego mnie ta kontuzja nauczyła.
Co czułeś, gdy oglądałeś rewanżowy mecz z Panathinaikosem?
Oglądałem ten mecz w Austrii z moją dziewczyną, bo wtedy byłem na rehabilitacji po kontuzji u mojego wujka. Gdy Radek Sobolewski strzelił bramkę, to byłem pewien, że awansujemy do upragnionej Ligi Mistrzów. Wydaje mi się, że zabrakło nam wtedy szczęścia. Teraz jednak ciężko mi jest ten mecz komentować, gdyż staram się zapomnieć o tym, staram się skupić na teraźniejszości. Na pewno jednak chłopaki dali z siebie wszystko, ale to Panathinaikos okazał się lepszy.
Kibice na pewno na długo zapamiętają, gdy schodząc z boiska w pierwszym meczu z PAO pocałowałeś Białą Gwiazdę. A jak ty postrzegasz fanów Wisły?
Mogę jeszcze raz powiedzieć, że nie wyobrażam sobie gry w innym klubie polskim, niż Wisłą. No chyba, ze będę już tak słaby, że będę tylko drużynę osłabiał. Wtedy ją na pewno opuszczę, bo to jest normalne. Tu, w Krakowie, czuję sympatię kibiców i to na pewno mi pomaga. Nie tylko na meczu, ale też jeśli chodzi o prywatne życie. Gdy spotykam kibiców Wisły na przykład w sklepie, to dodają mi oni otuchy, To bardzo podnosi na duchu. Ogólnie Kraków jako miasto bardzo mi się podoba. Do Wisły i do jej herbu mam bardzo duży szacunek.
Kibice u Ciebie chyba najbardziej cenią Twoją waleczność, nieustępliwość. A co według Ciebie jest twoją najmocniejsza stroną?
Powiem szczerze, nie mam najmocniejszych stron. Takie jest moje zdanie. Nie oceniam nigdy siebie i nie będę tego robił. Miło mi, że kibice doceniają to, co robię. Ja wiem, że w każdym meczu muszę dawać z siebie wszystko i pokazywać, co potrafię. Od oceniania mnie są trenerzy, dziennikarze i kibice.
Wszystko nie może być jednak takie różowe. Przez rok gry w Wiśle w ligowych występach strzeliłeś tylko jedną bramkę i miałeś jedną asystę. To chyba mało jak na bocznego obrońcę?
Na pewno. Ja też ubolewam nad tym, że strzelam mało bramek i mało podaję. Można powiedzieć, że nie miałem trochę szczęścia. Podawałem dobrze, ale koledzy nie strzelali z moich podań bramek. Tak było na przykład w meczu z Górnikiem Zabrze, kiedy Maciek Żurawski strzelał do pustej bramki po moim podaniu, Na linii stał jednak Tomek Frankowski i od niego odbiła się piłka. Mam nadzieję, że rozegrane niedawno sparingi będą bodźcem do tego, żeby i w lidze zacząć strzelać bramki i skutecznie podawać.
Znów musisz walczyć o miejsce w podstawowej jedenastce. Jak Ci się wydaje, trener postawi na Ciebie, czy na Jeana?
Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że trener ma już w głowie jakąś wizję pierwszego składu. Ja na treningach robię to, co do mnie należy, staram się pokazywać z jak najlepszej strony, Kogo jednak trener wystawi, to już jego decyzja. Ja się z tym zdaniem będę liczył.
Jesteś powoływany do kadry młodzieżowej. Czy liczysz już teraz na występ w kadrze seniorskiej?
Jeśli trener Janas uzna, że zasłużyłem na powołanie do reprezentacji, to na pewno mnie powoła. Ja musze robić swoje, w lidze pokazywać się z jak najlepszej strony. Na powołanie będę czekał cierpliwie. Wiadomo, że wyjazd na Mistrzostwa Świata jest marzeniem każdego polskiego zawodnika, bo to przecie największa piłkarska impreza na świecie. Również moim marzenie jest jechanie na Mistrzostwa. Jest jeszcze kilka miesięcy, więc jeśli będę grał dobrze w lidze, to mam nadzieję, że trener Janas to doceni i powoła mnie, a wtedy to już wszystko będzie zależało ode mnie.
Jakie plany i marzenia na drugi rok pobytu w Wiśle?
Na pewno chcemy zdobyć tytuł Mistrza Polski. Moim wygórowanym marzeniem jest debiut w pierwszej reprezentacji Polski i wyjazd na Mistrzostwa Świata. No i oczywiście awans do Ligi Mistrzów. Moim indywidualnym marzeniem jest strzelić kilka bramek w lidze i mieć dużo więcej asyst, niż w poprzednim roku.
A wybiegając dalej w przyszłość – jaki jest Twój klub marzeń?
Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Na razie moim marzeniem jest gra w Wiśle Kraków, występy w pierwszym składzie. Na razie przy tym zostaje. Dobrze się czuję w Krakowie i na razie nie mam zamiaru nigdzie się wybierać.
Wywiad opublikowany w dwunastym numerze newslettera "Biała Gwiazda". Archiwum naszego tygodnika jest tutaj »
Jeżeli chcesz wiedzieć więcej i wcześniej oraz dostawać wywiady z innymi postaciami Wisły Kraków prosto na swoją skrzynkę e-mail, zaprenumeruj newslettera „Biała Gwiazda” tutaj »
Rozmawiał Marcin Górski
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA