Strona główna » Aktualności » Kazimierz Moskal sam za kierownicą cz. 2

Kazimierz Moskal sam za kierownicą cz. 2

Data publikacji: 12-06-2007 13:43



Czas na drugą część rozmowy z trenerem Kazimierzem Moskalem. Tym razem można będzie się dowiedzieć, czego według trenera zabrakło do odniesienia sukcesu w lidze i jak zmotywować zawodników. Zapraszamy do lektury.

Pierwsza część rozmowy

Czy w Wiśle, w polskiej piłce, zobaczymy takich zawodników, którzy nie tylko są dobrzy technicznie, ale i, jak to Pan określił, "są atletami"?
Na pewno w polskiej piłce mało jest takich zawodników. Jeśli są zawodnicy nieźli piłkarsko, to fizycznie są już mniej wytrzymali. Marzeniem każdego trenera na pewno jest to, żeby mieć zawodników dobrych i piłkarsko i atletycznie, którzy nie ustępują nikomu szybkościowo. Wydaje mi się, że piłka zmierza w tym kierunku, że piłkarzem będzie kawał zdrowego chłopa, który bez problemu zagra dwa mecze pod rząd i na dodatek piłka mu nie będzie przeszkadzała.

Czego, kogo zabrakło, żeby Wisła mogła osiągać lepsze rezultaty?
Odpowiedź sama się nasuwa – zabrakło przede wszystkim na początku tej rundy skuteczności. To się rzuca w oczy – nie strzelaliśmy bramek, nie wykorzystywaliśmy okazji, przez co przyszły remisy i porażki. Na pewno w każdym zespole jest potrzebna świeża krew, zawodnik, który wniesie coś nowego do drużyny. To musi być podstawowy zawodnik. Skład można uzupełniać, ale od czasu do czasu trzeba sprowadzić zawodnika, który swoją osobowością poruszy coś w zespole.

Czego zabrakło, żeby takich meczów, jak ten z Legią, było więcej?
Ten problem na pewno jest złożony. Podstawową sprawą jest to, że magia nazwy takiego klubu, jak Legia zawsze będzie się kojarzyć i wywoływać takie odczucia zawodników, że dodatkowa mobilizacja przed meczem, szczególnie u siebie, nie jest potrzebna. To samo można powiedzieć o Cracovii czy Lechu. Natomiast z całym szacunkiem dla Bełchatowa, jest to klub, który pojawił się na topie w polskiej lidze dopiero w ostatnim czasie. Zawodnicy chyba nie do końca sami wierzyli w to, że ten zespół może odegrać tak znaczącą rolę w polskiej lidze.
Wydaje mi się, że cechy charakteru poszczególnych zawodników decydują o tym, jak się podchodzi do kolejnych meczów. Każdy mecz powinno się chcieć wygrać – taka jest idea. Nie sądzę że, dajmy na to Górnik Zabrze, czy jakikolwiek inny klub, wychodził na boisko z myślą, żeby tylko jak najniżej przegrać. Wiemy jednak, że to podejście jest inne w różnych meczach. Ciężko jest zmotywować do końca niektórych zawodników przed meczami ze słabszymi przeciwnikami.

Czy to w ogóle jest możliwe, żeby poziom mobilizacji przed każdym meczem był jak najwyższy? Co należy zrobić?
Na pewno są takie sposoby. Najprostszy jest taki, gdy walczy się o jakieś premie. Chyba wszyscy, którzy byli przy sporcie, czy nadal są, wiedzą o tym, że jest to dodatkowa mobilizacja. Na pewno nie jest to decydujące. Nieraz jest tak, że zespół w danym dniu, czy na danym poziomie pewnego pułapu nie przeskoczy. Na pewno jednak to, że zespół jest premiowany, wyzwala dodatkowe ambicje, chęci.

Czy można odpowiedzieć na pytanie, które oblicze Wisły jest prawdziwe – to ze spotkania z Legią, czy to z przegranego meczu z Groclinem?
Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Jedno jest pewne – takie mecze, jak z Legią pokazują, że ten zespół stać na lepszą grę i lepsze wyniki. Wydaje mi się, że ta pozycja, którą Wisła zajęła po tym sezonie nie jest adekwatna do tego, na co nas stać. Nie wiem, czy w tym składzie powinniśmy walczyć o mistrzostwo, ale na pewno to zajęte miejsce jest poniżej możliwości.

Co zrobić, żeby gra Wisły odpowiadała potencjałowi, jaki jest w tej drużynie? Przecież Biała Gwiazda ma w swojej kadrze kilku reprezentantów różnych krajów.
Rzeczą, o której nie można się bać powiedzieć, jest stabilizacja na stanowisku trenera. U zawodników częste zmiany też wywołują różne odczucia. Każdy trener ma swoją wizję i swój sposób przekazania tego, co chciałby widzieć. Nawet grając w tym samym systemie detale i szczegóły różnią się. Zawodnicy po tylu zmianach mogą być lekko skołowani, może nie bardzo mogą się z tym połapać. Tak, jak mówiłem o tym, że po jednym niepowodzeniu nie można wszystkiego w treningu i składzie wywracać do góry nogami, tak samo to, że trener ma komfort pracy przez dłuższy czas, jest z korzyścią. Oczywiście, wszystko zależy od tego, jaki trener ma warsztat i jaka jest jakość jego pracy. Jeśli podchodzi się do swojej pracy solidnie, to musi to przynieść efekty.

Czy trener widzi coś pozytywnego w tym sezonie, oprócz tego, że już się on skończył?
To, że chyba w przyszłym sezonie nie może już być gorzej. Tak mi się wydaje. Absolutnie nie chciałbym obiecywać kibicom, że w przyszłym sezonie Wisła będzie walczyła o mistrza. Ja wiem, że w tym klubie zawsze, przynajmniej w ostatnich latach, kiedy pojawiła się Tele-Fonika, grało się o najwyższe cele, ja wiem, że kibicom trudno przyjąć takie tłumaczenie, że jest to sport, że nie zawsze się wygrywa. Prawda jest jednak taka, że z piłką jest jak z życiem – raz się jest na górze, raz na dole. Trzeba się od tego dna odbić i w przyszłym sezonie to musi iść w innym kierunku. Wisła musi iść w tym sezonie na miejsce, na które zasługuje.

Jakie są Pana spostrzeżenia po tym okresie spędzonym jako pierwszy trener dotyczące siebie – czego jeszcze trzeba się uczyć, co w swoim warsztacie trenerskim poprawić?
W każdym elemencie. Ja jestem na początku trenerskiej drogi i tak do końca nie wiem, jak ona się potoczy. Przez cały czas człowiek się uczy i zbiera doświadczenia. Ja na pewno nie powiem, że jestem wspaniałym trenerem, że jestem nieomylny, że wszystko wiem. Uważam, że, jak w każdej dziedzinie, jeśli ktoś twierdzi, że już wszystko wie, to coś z nim jest nie tak.

Jaka będzie trenerska przyszłość Kazimierza Moskala?
Nie wiem. Na razie usłyszałem, że prezes Heler chce, abym był asystentem nowego trenera. Od tego czasu konkretnych rozmów nie było.

Dziękujemy za rozmowę.
Dziękuję.

Rozmawiali Marcin Górski i Wit
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



do góry strony