Strona główna » Aktualności » Juszczyk: W końcu mogłem pobronić

Juszczyk: W końcu mogłem pobronić

Data publikacji: 27-09-2007 16:08



"W końcu mogłem pobronić" - żartował po meczu ze Śląskiem Wrocław Marcin Juszczyk. Bramkarz Białej Gwiazdy w kilku sytuacjach uratował swój zespół przed stratą bramki. To głównie dzięki niemu Wisła zagra w następnej rundzie rozgrywek o Puchar Polski.

Niewiele zabrakło, żeby Wisła przegrała mecz ze Śląskiem. Co się z Wami stało, że gra potoczyła się w taki sposób?
Od samego początku zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie ciężki mecz, że Śląsk przy pełnych trybunach będzie walczył do upadłego, i to się stało. Wygrywaliśmy po pierwszej połowie 2:0, wyszliśmy troszeczkę za bardzo rozluźnieni na drugą i skończyło się 2:2. W efekcie w doliczonym czasie gry mogliśmy ten mecz jeszcze przegrać. Cieszymy się tym bardziej, że mimo tego, że w dogrywce to Śląsk miał lepsze sytuacje, to my wygraliśmy i przeszliśmy do następnej rundy.

Przy pierwszej bramce zawinił Marcin Baszczyński, który za słabo podał do Ciebie piłkę i przechwycił ją Imeh. Nie masz o to pretensji do Baszczyńskiego?
Nie. To był przypadek. Marcin chciał wybić piłkę, ona się odbiła i Imeh wyszedł sam na sam. Ja do niego wybiegłem, aby interweniować, stanąłem przed nim, on we mnie wbiegł. Ciężko mi powiedzieć, czy rzeczywiście był rzut karny. Myślę, że to było bardziej cwaniactwo napastnika niż "jedenastka".

Przy drugiej bramce dla Śląska miałeś pecha, bo najpierw piłka po rzucie wolnym trafiła w mur, a dobitka okazała się celna. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?
Tam był rykoszet, piłka szła w środek bramki. Ja ją kontrolowałem, ale odbiła się od nogi któregoś z zawodników i zmieniła kierunek. Przez to właśnie utrudniła mi interwencję.

W dogrywce bliższy wygranej był Śląsk. Nie masz żalu do kolegów z obrony, że pozwalali rywalom na dochodzenie do takich sytuacji strzeleckich, po których musiałeś bronić sam na sam?
Nie mam pretensji, a wręcz przeciwnie - cieszę się, że w końcu mogłem jakieś strzały pobronić. Do tej pory defensorzy grali tak dobrze, że praktycznie byłem bezrobotny i cieszę się, że w tych ostatnich minutach meczu pomogłem drużynie.

Denerwowaliście się przy rzutach karnych?
Były emocje. Nie ukrywam, że pierwszy raz w życiu byłem w takiej sytuacji, że przy tak licznej publiczności grałem mecz o taką stawkę, który był tak dramatyczny.

Czy na treningach ćwiczyliście strzelanie "jedenastek"?
Wiem, że wyglądało tak, jakbyśmy ćwiczyli, ale nie robiliśmy tego.

Z kim chciałbyś zagrać w następnej rundzie Pucharu Polski?
Ciężko powiedzieć. Jak widać, każdy przeciwnik, czy z pierwszej, czy z drugiej ligi, jest wymagający. Zdamy się na los.

Niedługo do gry będzie gotowy Mariusz Pawełek. Masz nadzieję na to, że trener postawi jednak na Ciebie i Ty będziesz bramkarzem numer 1?
Przede wszystkim cieszę się, że miałem okazję pobronić w tak fajnych meczach. I z Polonią Bytom, i ze Śląskiem Wrocław były naprawdę fajne spotkania, przy pełnych trybunach. Co teraz będzie, to ciężko mi powiedzieć. Decyzja należy do trenera, czy zaufa mi, czy też z powrotem postawi na Mariusza. Oczywiście cel jest taki, żeby zostać w tej bramce. W tym momencie poddaję się woli trenera, ale mam nadzieję, że jednak mnie zostawi w bramce.

W niedzielę gracie kolejny trudny mecz - z Ruchem w Chorzowie. Czy te 120 minut nie zostawi po sobie śladu i będziecie w pełni sił na to spotkanie?
Taki mecz na pewno odczujemy fizycznie, ale z drugiej strony on jeszcze bardziej scalił naszą drużynę. Pokazał, że w ciężkich momentach, kiedy nie idzie, potrafimy wygrywać. I myślę, że w niedzielę będziemy w pełni gotowi do meczu.

cypisek
Fot. Maks Michalczak
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



do góry strony