Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Aktualności »
Juszczyk: Spełniło się moje marzenie
Juszczyk: Spełniło się moje marzenie
Data publikacji: 23-09-2007 22:23Występ przed krakowską publicznością był spełnieniem marzeń bramkarza Wisły, Marcina Juszczyka. Jak sam powiedział: "Zrobię wszystko, co tylko możliwe, żeby zostać w Wiśle do końca swojej przygody sportowej".
W dzisiejszym meczu zagraliście na „zero z tyłu”. To dla bramkarza ważne.
Nie ukrywam, że na początku mieliśmy małe kłopoty. Może przez to, że było bardzo gorąco. W pierwszych 20 minutach żadna bramka nie padła i Polonia Bytom dochodziła do sytuacji bramkowych. Na moje szczęście i szczęście zespołu nie straciliśmy gola.
Miałeś dwie nietypowe interwencje, wystraszyłeś jednego z przeciwników. Było to dość ryzykowne.
Czasami tak właśnie bywa w bramce, że trzeba zaryzykować i zaryzykowałem. Wyszedłem za szesnastkę, co spowodowało, że Zieliński wypchnął się pod linię i dzięki temu nie straciliśmy bramki. Istniało ryzyko faulu, ale to jest piłka nożna. Trzeba brać to ryzyko na siebie, a ja je podjąłem. Na szczęście zakończyło się dobrze.
Zagrałeś dzisiaj bez kompleksów.
Cały czas trenowałem, byłem blisko, a teraz mogłem zagrać i poczuć, jak to jest. Powiem szczerze, że nie taki diabeł straszny. Co prawda nie miałem takich sytuacji, żeby się jakoś wykazać, ale nie byłem sparaliżowany grając przy takiej publiczności.
Rodzina była obecna na tym meczu?
Myślę, że byli wszyscy najbliżsi. Ja koncentrowałem się na meczu i raczej nie zajmowałem sobie głowy, kto przyjdzie, a kto nie. Wydaje mi się, że ci, co mieli być, to byli, czyli rodzice, żona, teściowie. Byli na trybunach i mnie dopingowali.
Wiele zmieniło się przez ostatni tydzień?
Nie ukrywam, że przez ten tydzień wiele się zmieniło. Często przez 2-3 miesiące nie miałem okazji udzielać żadnego wywiadu, a teraz nie ukrywam, że wszystko się zmienia. Kończy mi się kontrakt. Będę chciał tu zostać, do kiedy mi tylko zdrowie pozwoli, grać tutaj dla Wisły.
Jak smakuje takie wyjście na boisko?
Jest to wielkie przeżycie i cieszę się, że mogłem dzisiaj wystąpić.
Miło jest oglądać krakowianina, który podchodzi z takimi emocjami do meczu, jak Ty .
Jestem wychowankiem i naprawdę z wielkim sentymentem i emocjami podszedłem do tego spotkania. Tak jak już powiedziałem, zrobię wszystko, co tylko możliwe, żeby zostać w Wiśle do końca swojej przygody sportowej. Po prostu wszystko. Nie dam się już wypchnąć na żadne wypożyczenie, będę się naprawdę starał.
Skąd ta wiara w siebie?
Ciężko być pewnym siebie, jak ktoś co chwilę sprowadza nowych zawodników i nie daje szansy swojemu. Jak przyszedł trener Skorża i rozmawiałem z nim, to poprosiłem go o to, żeby nie zrobił tego, co każdy trener, który tu przychodził. Żeby po prostu nie skreślał mnie tylko dlatego, że nigdy wcześniej nie grałem, że nie mam doświadczenia. Poprosiłem go, żeby mi dał szansę tydzień, dwa i jeżeli stwierdzi, że po prostu się nie nadaję, to podam mu rękę i odejdę do innego klubu, ale poprosiłem o tą szansę. On mi ją dał i za to jestem mu bardzo wdzięczny, bo do tej pory nie było trenera, który nie bał się na mnie postawić, a widzę, że trener z wielkim spokojem podchodzi do tego, że Mariusz nie mógł grać, a w bramce występowałem ja.
„Na sam koniec chciałem powiedzieć, że naprawdę mało jest w życiu rzeczy, które sprawiają człowiekowi większą satysfakcje, niż granie przy takiej publiczności. Spełniło się w końcu moje marzenie. Nie sprzedam tak skóry łatwo i nie dam się wygonić na żadne wypożyczenie, po prostu będę robił wszystko. Jak będzie trzeba, będę trenował dniami i nocami, żeby regularnie występować w bramce Wisły. Tak jak mówię, spełniłem poniekąd swoje marzenie, ale nie chcę na tym poprzestać. Chcę iść cały czas do przodu i mam nadzieję, że częściej będę dostawał szansę i będę mógł się pokazać przed publicznością”. – zakończył Marcin.
Marta
Fot. Maks Michalczak
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA
Nie ukrywam, że na początku mieliśmy małe kłopoty. Może przez to, że było bardzo gorąco. W pierwszych 20 minutach żadna bramka nie padła i Polonia Bytom dochodziła do sytuacji bramkowych. Na moje szczęście i szczęście zespołu nie straciliśmy gola.
Miałeś dwie nietypowe interwencje, wystraszyłeś jednego z przeciwników. Było to dość ryzykowne.
Czasami tak właśnie bywa w bramce, że trzeba zaryzykować i zaryzykowałem. Wyszedłem za szesnastkę, co spowodowało, że Zieliński wypchnął się pod linię i dzięki temu nie straciliśmy bramki. Istniało ryzyko faulu, ale to jest piłka nożna. Trzeba brać to ryzyko na siebie, a ja je podjąłem. Na szczęście zakończyło się dobrze.
Zagrałeś dzisiaj bez kompleksów.
Cały czas trenowałem, byłem blisko, a teraz mogłem zagrać i poczuć, jak to jest. Powiem szczerze, że nie taki diabeł straszny. Co prawda nie miałem takich sytuacji, żeby się jakoś wykazać, ale nie byłem sparaliżowany grając przy takiej publiczności.
Rodzina była obecna na tym meczu?
Myślę, że byli wszyscy najbliżsi. Ja koncentrowałem się na meczu i raczej nie zajmowałem sobie głowy, kto przyjdzie, a kto nie. Wydaje mi się, że ci, co mieli być, to byli, czyli rodzice, żona, teściowie. Byli na trybunach i mnie dopingowali.
Wiele zmieniło się przez ostatni tydzień?
Nie ukrywam, że przez ten tydzień wiele się zmieniło. Często przez 2-3 miesiące nie miałem okazji udzielać żadnego wywiadu, a teraz nie ukrywam, że wszystko się zmienia. Kończy mi się kontrakt. Będę chciał tu zostać, do kiedy mi tylko zdrowie pozwoli, grać tutaj dla Wisły.
Jak smakuje takie wyjście na boisko?
Jest to wielkie przeżycie i cieszę się, że mogłem dzisiaj wystąpić.
Miło jest oglądać krakowianina, który podchodzi z takimi emocjami do meczu, jak Ty .
Jestem wychowankiem i naprawdę z wielkim sentymentem i emocjami podszedłem do tego spotkania. Tak jak już powiedziałem, zrobię wszystko, co tylko możliwe, żeby zostać w Wiśle do końca swojej przygody sportowej. Po prostu wszystko. Nie dam się już wypchnąć na żadne wypożyczenie, będę się naprawdę starał.
Skąd ta wiara w siebie?
Ciężko być pewnym siebie, jak ktoś co chwilę sprowadza nowych zawodników i nie daje szansy swojemu. Jak przyszedł trener Skorża i rozmawiałem z nim, to poprosiłem go o to, żeby nie zrobił tego, co każdy trener, który tu przychodził. Żeby po prostu nie skreślał mnie tylko dlatego, że nigdy wcześniej nie grałem, że nie mam doświadczenia. Poprosiłem go, żeby mi dał szansę tydzień, dwa i jeżeli stwierdzi, że po prostu się nie nadaję, to podam mu rękę i odejdę do innego klubu, ale poprosiłem o tą szansę. On mi ją dał i za to jestem mu bardzo wdzięczny, bo do tej pory nie było trenera, który nie bał się na mnie postawić, a widzę, że trener z wielkim spokojem podchodzi do tego, że Mariusz nie mógł grać, a w bramce występowałem ja.
„Na sam koniec chciałem powiedzieć, że naprawdę mało jest w życiu rzeczy, które sprawiają człowiekowi większą satysfakcje, niż granie przy takiej publiczności. Spełniło się w końcu moje marzenie. Nie sprzedam tak skóry łatwo i nie dam się wygonić na żadne wypożyczenie, po prostu będę robił wszystko. Jak będzie trzeba, będę trenował dniami i nocami, żeby regularnie występować w bramce Wisły. Tak jak mówię, spełniłem poniekąd swoje marzenie, ale nie chcę na tym poprzestać. Chcę iść cały czas do przodu i mam nadzieję, że częściej będę dostawał szansę i będę mógł się pokazać przed publicznością”. – zakończył Marcin.
Marta
Fot. Maks Michalczak
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA