Strona główna » Aktualności » Głowacki: Każdy ma prawo do błędu

Głowacki: Każdy ma prawo do błędu

Data publikacji: 01-04-2007 02:09



"Mam nadzieję, że ten mecz będzie takim pójściem do przodu" – o spotkaniu z Koroną powiedział Arkadiusz Głowacki. Można powiedzieć, że obrońca Wisły grał dzisiaj za dwóch, ponieważ słabo spisywał się jego kolega z defensywy, Adam Kokoszka. Jednak sam zawodnik twierdzi inaczej.

Dlaczego nie łapaliście zawodników Korony na spalonym?
- Kilka razy zostawiliśmy ich na spalonym, ale całego meczu nie da się grać łapiąc na spalony. Można łatwo popełnić błąd, stąd tyle ostrożności.

Graliście dosyć wysoko w obronie. Co z tego miało wynikać?
- Wynikało z tego to, że chcieliśmy wygrać. Stąd też otworzyliśmy się i momentami zostawaliśmy dwóch na dwóch z tyłu. Chodziło o to, żeby stwarzać przewagę pod bramką Korony.

Dlaczego nie brał pan udziału w stałych fragmentach gry? Dopiero w ostatnich minutach meczu poszedł pan pod bramkę rywala.
- Były takie założenia, że miałem zamykać długi słupek, a większość piłek była kierowana na krótki słupek.

Co ze stałymi fragmentami w wykonaniu Wisły? Dlaczego nie stwarzają one żadnego zagrożenia?
- Przeciwnik był dzisiaj dobrze zorganizowany. Wydaje mi się, że Darek Dudka też oddał strzał głową po rzucie rożnym. Ale rzeczywiście małe jest zagrożenie po stałych fragmentach gry. Ciągle je jednak ćwiczymy.

Co powiedział pan Markowi Zieńczukowi, że grał tak dobrze na lewej obronie?
- Nic nie musiałem mu mówić. Grał na obozie. Myślę, że nie ma wielkiego przeskoku z lewego pomocnika na lewą obronę. Na pewno nie jest łatwo, ale Marek dał sobie radę.

A co się stało z Adamem Kokoszką? To jego drugi mecz, w którym nie wypadł najlepiej.
- Ja nie zauważyłem, żeby Adam zagrał słabiej. Każdy ma prawo do błędów, każdy je popełnia. Chodzi o to, żeby drugi kolega naprawił.

Ale dzisiaj musiał pan grać za dwóch
- Nie, wydaje mi się, że nie.

Myśli pan, że w następnym meczu zagra pan na środku obrony z Cleberem?
- Ja nie jestem od ustalania składów. To trener ustala.

A wracając do pana strzału z dystansu... Chciał pan rozruszać troszkę kolegów?
- Nie, liczyłem na rykoszet.

cypisek
Fot. Maks Michalczak
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


do góry strony