Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Andrzej Bahr: Tydzień jak minuta
Data publikacji: 01-10-2006 14:59Czy spodziewał się Pan po zmianach, jakie zaszły w sztabie szkoleniowym, że to Panu zostanie zaproponowana funkcja asystenta trenera Okuki?
W zawodzie trenera jest tak, że gdziekolwiek zaczyna się pracę, to ma się tą perspektywę, że kiedyś dostanie się inna propozycję: gorszą, lepszą. To jest normalne w tym zawodzie. Można to porównać do tego, że każdy żołnierz, jak to było w armii Napoleona, nosił w plecaku buławę marszałkowską, zachowując oczywiście odpowiednie proporcje. Jak się pracuje w zawodzie trenera, to cały czas jest możliwość pracy z inną grupą. W Wiśle pracowałem z tyloma grupami, że nic mnie już nie zaskoczy.
Zastanawiał się Pan nad przyjęciem propozycji?
Nad każdą decyzją człowiek się zastanawia. Na razie to wszystko się dogrywa, w związku z tym, że zmiany były dynamiczne. Była zmiana trenera, przyszedł nowy dyrektor do spraw sportowych. Ta propozycja wyszła niedawno, ja ją przyjąłem. Teraz wszystko się tak szybko dzieje: mecz z Iraklisem, z Legią. Są to takie mega wydarzenia. Dopiero pewnie po tym poukładamy to wszystko tak, jak to sobie każdy by wyobrażał – zarówno trener Okuka, prezes Nawała jak i ja.
Jak Pan teraz poukłada swoje obowiązki?
Na miejscu jestem obciążony obowiązkami począwszy od prowadzenia zespołu rezerw, przez treningi indywidualne, aż do koordynacji pracy wszystkich trenerów z młodzieżą. Nie da się więc tego wszystkiego tak w jednej chwili zostawić. Poszukaliśmy takiego rozwiązania, przynajmniej w najbliższym okresie czasu, żebym był pomocny trenerowi Okuce na tyle, na ile on tego oczekuje. To jeszcze wymaga określonych ustaleń, przyjdzie z czasem.
Kiedy więc przyjdzie czas na te dokładne ustalenia?
Trzeba patrzeć na to spokojnie. Nie da się przerwać nagle jednej rzeczy i zacząć kolejnej. Ja mam na tyle doświadczenia, ze jestem w stanie sobie to wszystko poukładać. Oczywiście, jest to rozwiązanie na krótki okres. Pociąg jechał, nie można go było zatrzymać i wszystkiego układać na nowo. Dzieje się to w lekkim pośpiechu, ale nie oznacza to, że nie jest to przemyślane.
Do końca roku ma Pan na pewno prowadzić zespół rezerw. A co potem – rezygnacja z pracy z drugą drużyną, czy ze współpracy z trenerem Okuką?
Zobaczymy. Do każdego rozwiązania można się przygotować. Na wszystko trzeba patrzeć spokojnie – tego się nauczyłem. Zobaczymy, jak to wszystko będzie działało, funkcjonowało. Teraz wszystko dzieje się tak szybko, że trudno nawet popatrzeć na to z jakiegoś dystansu. Są określone zamierzenia klubu poustawiania tego. Jestem już po rozmowach z trenerem Okuką i prezesem Nawałką. Są określone pomysły, plany. Niby to już tydzień na nowej funkcji, ale to dzieje się tak szybko, że ten tydzień minął jak jedna minuta.
Jakie zadania postawił przez panem w tych rozmowach trener Okuka?
To jest to, o czym mówił publicznie trener Okuka odnośnie oczekiwań wobec trzeciego asystenta. Ma on się zajmować zawodnikami, którzy dochodzą po kontuzjach i pomagać w trakcie samych treningów. Oczywiście szczegóły będziemy jeszcze uzgadniać – tak sobie powiedzieliśmy.
Pracuje Pan teraz zarówno z pierwszym, jak z i drugim zespołem. Czy ułatwi to w jakiś sposób zawodnikom rezerw wchodzenie do pierwszej drużyny?
Nic się nie zmieni. Od wielu lat polegało to na współpracy między sztabem szkoleniowym pierwszego i drugiego zespołu. Głównym zadaniem chłopców z drugiego zespołu jest dobrze grać. Nigdy nie będzie tak, że ktoś będzie się na trzecioligowym poziomie wyróżniał i nie będzie zauważony przez pierwszy zespół. Trzeba mieć jednak świadomość, że ta droga jest bardzo długa. Dobre wstępy w drugim zespole torują im drogę najpierw do ewentualnych treningów z pierwszym zespołem – tam też się trzeba pokazać. Potem wchodzi się na stałe na te treningi. Następny etap to wejście na stałe do kadry treningowej, dopiero potem jest pukanie do kadry meczowej. Doświadczenie uczy, że ta droga jest wydłużona. Są oczywiście takie błyskawiczne awanse, jak Kuby Błaszczykowskiego, ale to dzieje się bardzo rzadko. Dobrze będzie, jeśli z zespołu rezerw w kilkuletnim okresie czasu będzie wchodził do pierwszej drużyny co roku przynajmniej jeden zawodnik. Trzeba pamiętać, że tu poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko. Przejście z młodzieżowej piłki, czy trzecioligowej do czołowej drużyny pierwszej ligi jest bardzo trudne.
Nad czym trzeba będzie najwięcej pracować z piłkarzami pierwszej drużyny – wytrzymałością, motoryką, kondycją?
Nie można tego rozdzielać, bo to są naczynia połączone. Generalnie najważniejsza jest głowa. Mentalność, inteligencja to rzecz najważniejsza. Piłka nożna wbrew pozorom nie wymaga takiego przygotowania motorycznego, jak na przykład lekkoatletyka. Gdy obserwujemy najlepszych zawodników, to tym, co się wybija, jest ich inteligencja boiskowa przekładająca się nie tylko na świetne zagrania, ale też na pracę na treningu, umiejętność uczenia się. Oczywiście, trzeba też dysponować określonymi umiejętnościami motorycznymi. Z moich obserwacji wynika, że wybili się ci chłopcy, który byli mentalnie przygotowani do uprawiania sportu - ci, którzy potrafili się uczyć, potrafili pokonywać przeszkody, byli bardzo cierpliwi. Tym się różnią polscy piłkarze od zachodnich. Wbrew pozorom w technice czy motoryce nie ma takich wielkich różnic. Problemem jest traktowanie piłki nożnej, która powinna być dla młodego zawodnika najważniejsza na świecie. Jeśli jest ona przy okazji, to nawet najzdolniejszy się nie przebije.
Jakie są Pana plany na najbliższy tydzień, gdzie będzie można Pana spotkać?
Na razie ustaliliśmy, że nie będę się pokazywał na ławce. Jestem potrzebny gdzie indziej. Może na razie nie będę na świeczniku, ale moja rola też jest ważna. Nie wszyscy mogą siedzieć na przedzie, miejsca są porozdzielane.
Dziękujemy za rozmowę
Rozmawiali Wit i Marcin Górski
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA