Strona główna » Wywiady » Zieńczuk: Widzimy się na fecie!

Zieńczuk: Widzimy się na fecie!

Data publikacji: 17-02-2010 12:03



Od początku tego sezonu Marek Zieńczuk gra w greckiej drużynie Skody Xanthi. O tym jak były piłkarz Wisły radzi sobie w Grecji i kiedy odwiedzi Kraków, opowiedział w specjalnej rozmowie z nami, którą przeprowadziliśmy w Xanthi.

Fot. Kazek K Fot. Kazek K

Ten materiał ukazał się w 99. numerze Newslettera Wisły Kraków. Aby otrzymywać newsletter, wystarczy wypełnić formularz.

Czy przez pół roku udało się już oswoić z Grecją?

Na pewno tak. Najtrudniejszy dla mnie był początek pobytu w Xanthi, kiedy jeszcze nie było ze mną żony i córki. Do tego dochodziły jeszcze upały, które panowały tu latem. Teraz jednak wszystko już udało nam się poukładać i żyje nam się tu dobrze. Teraz w mieście odbywa się karnawał i ma tu przyjechać ponad pół miliona ludzi.

A Skoda – jaki to klub?
Klub jest bardzo dobrze poukładany. W ostatnich latach właściciel wybudował nowy stadion poza miastem. Przy nim znajduje się hotel, w którym mieszkamy w trakcie zgrupowań przedmeczowych, a także baza treningowa dla zespołów młodzieżowych i kilka boisk, na których ćwiczy tylko pierwsza drużyna. Mamy więc gdzie przygotowywać się do kolejnych meczów.

Przez te pół roku więc możesz narzekać chyba tylko na kontuzje?
Śmieję się, że w Xanthi złapałem już tyle kontuzji, ile nie miałem przez całą dotychczasową karierę. Tuż po świętach znowu miałem problemy ze zdrowiem, przez które nie mogłem wystąpić w kilku spotkaniach. Jestem jednak pełen dobrych myśli, bo wszystko zmierza w dobrym kierunku. Szkoda tych kontuzji, bo gdy tylko zacząłem regularnie grać, to i strzeliłem bramki, i zaliczyłem kilka asyst. Myślę, że drużyna miała ze mnie pożytek.

Jak oceniłbyś poziom ligi greckiej?
Myślę, że Wisła, którą znam, czyli w składzie z poprzedniego sezonu, mogłaby się tu bić nawet i o mistrzostwo. Największa różnica jest taka, że tu nie ma słabych zespołów. W każdym meczu punkty trzeba wydzierać, tu nie ma łatwych przeciwników. To na pewno największa różnica między ligą polską a grecką.

Do Grecji wyjechał też Marcin Baszczyński. Masz z nim jakiś kontakt?
Z „Baszczem” widziałem się tylko dwa razy, za każdym razem przy okazji meczów. Za pierwszym razem Marcin odwiedził mnie w hotelu, gdy graliśmy mecz w Atenach, potem widzieliśmy się, gdy zmierzyły się nasze drużyny. Poza tymi spotkaniami nie mieliśmy za bardzo czasu się zobaczyć. Xanthi i Ateny dzieli ponad 600 kilometrów. Gdy mamy mecz w Atenach, lecimy na niego samolotem.

A jak wygląda kontakt z Polską? Śledzisz wyniki Wisły?
Oczywiście. Mam już ustalony codzienny rytuał: siadam przed komputerem i najpierw sprawdzam polskie portale informacyjne, a potem wchodzę na stronę Wisły Kraków i Lechii Gdańsk. Jestem więc na bieżąco z tym, co się dzieje w obu klubach. Poza tym w domu mam polską telewizję, więc oglądam mecze Ekstraklasy. Znajomi też o mnie nie zapominają – na przykład w trakcie feralnego spotkania z Cracovią dostałem bardzo dużo smsów z wynikiem meczu.

Przez te pół roku udało się odwiedzić Kraków?
Nie. Gdy miałem wolne i wracałem do Polski, leciałem do Gdańska. W Krakowie jeszcze nie byłem, ale planuję się pojawić tam po zakończeniu naszego sezonu. My rozgrywki kończymy dużo wcześniej niż w Polsce, potem mamy jeszcze okres roztrenowania, ale mam nadzieję, że uda mi się pojawić przy Reymonta 22 i na Rynku w trakcie fety mistrzowskiej.

A tęsknisz trochę za Krakowem?
Gdy grałem w Wiśle, nawet jakoś nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak przyzwyczaiłem się do życia w tym mieście. Teraz wiele bym oddał, żeby usiąść na rynku w jednej z tamtejszych kawiarni. Mógłbym tak i siedzieć kilka godzin. Mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić 14 maja.

M. Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



do góry strony