Wywiady
OSTATNIE NEWSY.
„Zainteresowanie historią Wisły będzie rosło”
Data publikacji: 09-10-2011 13:23Obchody 105-lecia Wisły Kraków powoli dobiegają końca. Postanowiliśmy je spuentować rozmową z osobą, która na historii naszego klubu zna się jak mało kto. Zapraszamy do lektury wywiadu z Dariuszem Zastawnym – autorem książki „Sto lat w blasku Białej Gwiazdy” oraz innych wydawnictw poświęconych klubowi z Reymonta 22.
Gdyby miał pan dopisać kolejny rozdział do książki „Sto lat w blasku Białej Gwiazdy” tak, żeby tym razem nosiła ona tytuł „105 lat w blasku Białej Gwiazdy”, to co by się w nim znalazło?
Ostatnie pięciolecie to na pewno trzy tytuły mistrza Polski piłkarzy, to także trzy mistrzostwa koszykarek. Z takich spektakularnych sukcesów wymieniłbym też postawę naszych judoków, gimnastyczek. Oczywiście są to sukcesy spektakularne w mniejszym zakresie, bo te dyscypliny są mniej medialne. Sukcesem też jest zdobycie kwalifikacji olimpijskiej przez Beatę Bartków – Kwiwatkowską, naszą strzelczynię, która w pistolecie pneumatycznym jest prawie pewna wyjazdu do Londynu.
Na pewno trzeba by było wspomnieć też o tym, że młodzież cały czas garnie się do naszego klubu, że w ciągu tych pięciu lat założyliśmy trzy nowe sekcje sportowe: pływania masters, szachową i futsalu. Futsalowcy od razu wystartowali z dużymi sukcesami – w ubiegłym sezonie zdobyli wicemistrzostwo Polski, Puchar Polski, w tym roku Superpuchar Polski. W tym sezonie nastawienie jest na zdobycie dubletu i może jakieś pokazanie się w Europie.
Czy w ciągu ostatnich pięciu lat było takie wydarzenie, które ludzie będą wspominali, patrząc na całą historię Białej Gwiazdy?
Dla mnie osobiście takim wydarzeniem jest rzut Anny DeForge w finale z Lotosem Gdynia w 2008 roku. Fragment tego meczu było pokazywany na wszystkich kontynentach, podobno nawet w Nowej Zelandii. To było więc niezwykłe wydarzenie – mecz praktycznie przegrany, a jak się potem okazało zwycięski. To słynne „Co się stało” doskonale opisuje samą końcówkę tego spotkania. Dla mnie osobiście to numer jeden. Poza tym dodałbym piękne zwycięstwo 5:0 z Beitarem Jerozolima przy Reymonta i pokonanie Barcelony przez piłkarzy – oczywiście bez efektu w postaci awansu, ale to też było wydarzenie sporej miary.
Przeciętny kibic Wisły interesuję się pana zdaniem historią Białej Gwiazdy, nie tylko tą najnowszą?
Sądzę, że tak. Do takiego stwierdzenia skłania mnie to, co słyszę od kolegów, którzy redagują otwartą w zeszłym roku stronę Historia Wisły. Odwiedzin na tej witrynie jest mnóstwo, więc sądzę, że zainteresowanie tą historią rośnie i będzie jeszcze bardziej się wzmagało. Jak wiemy rusza na stadionie wywieszanie koszulek legend Wisły Kraków. Pierwszym będzie Henryk Reyman. Myślę, że dzięki temu zainteresowanie historią Wisły będzie rosło.
Strona historiawisly.pl to chyba strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o popularyzację historii Białej Gwiazdy?
Ta strona to przede wszystkim ogrom pracy, który autorzy włożyli w jej powstanie i nadal władają, bo przecież strona jest cały czas aktualizowana. To jest super benedyktyńska robota, którą chłopcy zrobili. Chylę przed nimi naprawdę czoła, bo na tej stronie można przeczytać nawet o tych dyscyplinach, które w Wiśle już nie są uprawiane. To wspaniała rzecz, którą polecam każdemu kibicowi – nie tylko Wisły, ale i każdej osobie, która interesuje się sportem polskim.
Przyzna się pan, na ile znika pan z realnego świata, gdy wchodzi pan na historiawisly.pl?
Chciałbym znikać na jak najdłużej, ale brakuje na to trochę czasu. Jest jednak tak, że jak się siądzie czasem w weekend, można w zasadzie nie spać i cały czas przeglądać tą stronę. Doba jednak trwa tylko 24 godziny i trochę tego czasu brakuje, ale nie zmienia to faktu, że ta strona to lektura pochłaniająca i jeśli ktoś ma Białą Gwiazdę w w sercu, to może się tygodniami z tej strony nie ruszać.
Wspomniał pan o „Powrocie legend na stadion Wisły”. Jak wiemy, pierwszym uhonorowanym będzie Henryk Reyman. Czy pan układa sobie listę kolejnych piłkarskich legend Białej Gwiazdy, które powinny być uhonorowane?
Przyznam szczerze, że nie robię sobie żadnych rankingów. Może wynika to z tego, że nie chcę, aby ktoś został pominięty, poczuł się urażony. Wszelkie tego typu rankingi są dobre, są wskazane, ale nie zawsze oddają rzeczywistość. W naszym przypadku jednak, jeśli idzie o pierwsze miejsce, to osoba Henryka Reymana jest na nim bezdyskusyjnie.
W każdym na pewno zostaje to, co przeżywa na początku. Jeśli chodzi o początek kibicowania Wiśle, to, oddając cześć i chwałę zawodnikom, którzy grali w Wiśle przez ostatnie lata, dla mnie na pewno w pamięci pozostaną ci, z którym się spotkałem w roli kibica w pierwszych latach mojej przygody z Wisłą, czyli w latach siedemdziesiątych. Na pewno jest wśród nich Kazimierz Kmiecik, Antoni Szymanowski, Adam Musiał, Henryk Maculewicz. Tych jedenastek z tamtego czasu mógłbym wymienić wiele.
Mimo to Reymana bezdyskusyjnie, jak pan powiedział, ustawia pan na pierwszym miejscu?
To ikona klubu, legenda. Takich określeń co do jego osoby można by używać w nieskończoność. Dla mnie był on doskonałym, wspaniałym piłkarzem. Mam nadzieję, że jego rekordu 37 bramek strzelonych w jednym sezonie nikt nie pobije. W jego postaci imponowało mi nie tylko to, że był świetnym zawodnikiem, ale także wspaniałym człowiekiem, patriotą, żołnierzem odznaczonym wieloma odznaczeniami państwowymi.
Nie drży pan o rekord Reymana, patrząc na tegoroczne osiągnięcia Artioma Rudneva?
Jak patrzę na Rudneva, to trochę tak. Mam jednak swoją koncepcję co do tego, co może stać się zimą, a poza tym wydaje mi się, że może nadejść taki moment, że ten zawodnik się przytka. Na razie jeszcze patrzę na jego osiągnięcia w miarę spokojnie i myślę, że te 37 bramek Reymana pozostanie rekordem niepobitym na zawsze.
A rekord liczby bramek strzelonych dla Białej Gwiazdy przez Kazimierza Kmiecika też ma pozostać niepobity?
Myślę, że z tym nie będzie większego problemu. Nie wydaje mi się, żeby ktoś miał szanse zbliżyć się do tych 153 bramek Kmiecika. Żeby osiągnąć taki wynik, napastnik musiałby spędzić w Wiśle około 10 sezonów i strzelać za każdym razem po te 14, 15 bramek. W dzisiejszych czasach to raczej nierealne, żeby jakiś zawodnik tak długo grał dla Wisły.
Czy w ostatnich latach pojawił się w Wiśle taki zawodnik, który może być kolejną z wiślackich legend?
Myślę, że jeśli idzie o piłkarzy, to można tu wymienić Radka Sobolewskiego. Jest on już przy Reymonta siedem lat, a to na obecne czasy tak, jakby piłkarz całą karierę rozegrał w jednym klubie. Z innych dyscyplin nie wiem, czy jest ktoś, kto dorasta aż do miana legendy. Mocno liczę na to, że sportowiec Wisły po dwóch Igrzyskach Olimpijskich bez udziału naszego sportowca weźmie udział w olimpiadzie w Londynie. Może tam stanie się coś takiego, co taką legendę nam stworzy.
W Wiśle jest wielu wspaniałych sportowców, którzy, w odróżnieniu od piłkarzy, mają zupełnie inne warunki do pracy. Nie mówię tu o warunkach do treningów, bo te staramy się wszystkim zapewnić jak najleprze. W strzelectwie, gimnastyce, boksie jednak trudno jest znaleźć na dziś takich sponsorów z prawdziwego zdarzenia, którzy pozwoliliby zawodnikom na godziwe wynagrodzenie za ich trud. Naprawdę trzeba przyjść i zobaczyć, jak ciężko trenują gimnastyczki czy judocy. Chylę czoła przed nimi.
Pierwszym planem na kolejne pięciolecie więc będzie wpisanie kolejnego nazwiska na tablicy wiślackich Olimpijczyków?
W przyszłym roku będzie 12 lat, jak czekamy na dopisanie kolejnego nazwiska. Liczę na to, że tym razem to nie będzie jedno nazwisko, a co najmniej kilka, a później, na Igrzyskach w Rio, tych zawodników będzie już przynajmniej pięciu.
Tego w takim razie Wiśle w jej 105 urodziny życzmy. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję
M. Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA