Strona główna » Wywiady » Wasilewski: Wynagrodzeni za zaangażowanie

Wasilewski: Wynagrodzeni za zaangażowanie

Data publikacji: 14-12-2017 00:35



„Nieważne kto strzela, ważne, że się wygrywa - to moje priorytety, tak, jak to powtarzał trener Sobolewski” - przyznał tuż po meczu Marcin Wasilewski - zdobywca pierwszej bramki w 197. Derbach Krakowa, w których Wisła po raz pierwszy od… 1931 roku zdobyła na stadionie rywalki zza miedzy 4 gole!

fot. Przemek Marczewski fot. Przemek Marczewski

„Wasyl” trafił do siatki rywala w 43. minucie derbowej potyczki, a bramka ta zaczęła dominację Białej Gwiazdy na boisku przy Kałuży. Dla stopera Wisły było to pierwsze zwycięstwo w nowych barwach.

„W końcu zdobyliśmy trzy punkty. Po ostatnich dwóch porażkach, a szczególnie tej z Wisłą Płock chcieliśmy się zrewanżować. Była ku temu okazja, do tego doszły jeszcze urodziny Radka Sobolewskiego - wszystko się skumulowało i bardzo chcieliśmy zrobić mu prezent. Wiemy, jak bardzo przeżywa on mecze Wisły, jak zżyty jest z tym klubem i jak podbuzowany był przed derbami. Cieszymy się, że udało nam się ten prezent sprawić” - stwierdził 60-krotny reprezentant Polski.
 
Trema była
 
Dziennikarze dociekali, czy zmiana na stanowisku trenera dodatkowo zmotywowała Wiślaków do takiej gry, jaką zaprezentowali w środowy wieczór. „Przed takim meczem nie trzeba nikogo mobilizować, każdy wie, o jaką stawkę toczy się gra -  i dla nas, i dla kibiców z obu stron Błoń są to arcyważne mecze” - uciął temat „Wasyl”, który sam przyznał, że przed meczem mimo olbrzymiego doświadczenia pojawiła się u niego lekka trema. „Była trema, grałem dużo meczów o wysokiej randze, ale delikatne zdenerwowanie przed spotkaniem się pojawiło. Każdy żył tym meczem już wcześniej, a teraz presja zeszła w najlepszy możliwy sposób” - cieszył się defensor. 
 
Wisła przez pierwsze dwa kwadranse chowała się za gardą, by pod koniec pierwszej połowy wyprowadzić dwa ciosy, które zupełnie zdemolowały Pasy. „Nie było takich założeń, żeby oddać pole gry Cracovii. Wiedzieliśmy na pewno, że spróbują nas zaatakować, bo grają u siebie i zrewanżować za porażkę przy Reymonta. Faktycznie z przebiegu pierwszych trzydziestu minut tak to wyglądało, że musieliśmy bronić, ale przetrzymaliśmy ten czas i zostaliśmy za to wynagrodzeni” - uśmiechał się Wasyl.
 
Wyćwiczony gol
 
Autor premierowego trafienia tak opisywał moment wpisania się na listę strzelców. „Piłka miała iść na krótki słupek, było to trenowane - może to podanie nie było takie, jak zakładaliśmy, ale nieważne jak, ważne, że wpadło. Carlos chciał zagrać piłkę na krótki słupek, to zrobił, nie była to łatwa piłka, ale grunt ze zmieściła się w sieci. Trudno było się cieszyć z gola, bo nawet nie widziałem, jak futbolówka wpadła do bramki” - śmiał się były piłkarz Leicester City i Anderlechtu. 
 
I choć Wisła strzeliła dwie bramki po stałych fragmentach gry, sama też skapitulowała po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Na to również zwrócił uwagę środkowy obrońca Białej Gwiazdy. „Mieliśmy rozpisane kto na kogo ma uważać przy stałych fragmentach gry, ale wiadomo, że w tym aspekcie są groźni i kilka razy i tak stworzyli sobie sytuacje pod naszą bramką” - żałował.
 
Drugą połowę na prawie 20 minut przerwano ze względu na zachowanie kibiców gospodarzy. Wiślacy zeszli do szatni, ale nie zeszła z nich koncentracja. „W przerwie w drugiej połowie myśleliśmy głównie o tym, by nie wypaść z rytmu. Takie przerwy czasem różnie wpływają na zespół. Byliśmy jednak zmobilizowani i skoncentrowani, cały czas się pobudzaliśmy, żeby wyjść po przerwie i zagrać tak, jak to mieliśmy zaplanowane” - przyznał „Wasyl”. „Być może kiedyś taką długą przerwę już przeżyłem, pewnie było to w meczu ze Standardem Liége, ale aż tak grubo chyba kibice wtedy mnie poszli” - dodał. 
 
Wasilewski, który wiele razy grał w kadrze razem z Radosławem Sobolewskim został spytany także, czy wyobrażał sobie kiedyś, że będzie jego podopiecznym. „Tak” - zaczął „Wasyl”, który zaniósł się śmiechem. Po chwili obrońca dodał: „Radek ma charyzmę, potrafi zmobilizować zespół, ma predyspozycje ku byciu dobrym trenerem. Jego ponowny debiut wypadł bardzo okazale. To nie był łatwy mecz, nie oszukujmy się”. 
 
Duet nie do przejścia!
 
Po raz pierwszy kibice byli świadkami duetu, który może budzić postrach przed każdym napastnikiem w lidze - Wasilewski i Głowacki. Dla obu panów był to powrót do wspólnego grania po dobrych kilku latach. „Nawet nie pamiętam czy kiedykolwiek graliśmy z Arkiem na stoperze. Z tego, co pamiętam - gdy występowaliśmy razem, zwykle on był na środku, ja na prawej obronie. Wiadomo, że lewym środkowym obrońcą niemal nigdy nie byłem - jest to dla mnie jakaś nowość, ale damy radę. Był to dla nas pierwszy taki mecz, musimy się dotrzeć, bo trochę pracy i zrozumienia nam potrzeba” - oceniał na gorąco zdobywca bramki na 1:0. Bramki, która przybiła Pasy i nie pozwoliła im wrócić do gry. 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
 


do góry strony