Strona główna » Wywiady » Rios: „Do Las Canitas!"

Rios: „Do Las Canitas!"

Data publikacji: 27-03-2011 12:21



Jeśli wybieracie się do Buenos Aires, wstrzymajcie się jeszcze przez klika miesięcy. Zdaniem napastnika Białej Gwiazdy, jego rodzinne miasto najlepiej bowiem odwiedzić na przełomie grudnia i stycznia.  „Na ulicach jest wtedy mnóstwo ludzi. Wszyscy są przyjaźnie nastawieni, bo zbliża się Boże Narodzenie i Nowy Rok. Tak, to bardzo dobra pora na wizytę w Buenos Aires" – przekonuje Rios.  Zapraszamy na drugą część zwiedzania świata z Wiślakami. Dziś Argentyna!

Fot. Maks Michalczak Fot. Maks Michalczak

Ten materiał ukazał się w 104. numerze Newslettera Wisły Kraków. Aby go otrzymywać, wystarczy wypełnić formularz

Na początek zagadka. Jesteśmy na skrzyżowaniu ulicy Corrientes i Alei 9 lipca. Przed nami stoi coś bardzo, bardzo wysokiego. Co to za miasto?
Oczywiście Buenos Aires (śmiech). A to coś wysokiego to „el Obelisco”, powszechnie znany pomnik, bardzo ważny dla Argentyńczyków.

Czym jest „el Obelisco”?
To pomnik, który znajduje sie na końcu jednej z najszerszych ulic na świecie – właśnie Alei 9 lipca. Został wybudowany przy okazji jednej z rocznic założenia miasta. Pod pomnikiem odbywa się każdego roku wiele przedstawień. Gromadzi się tam mnóstwo osób, zwłaszcza turystów, którzy chcą uwiecznic „el Obelisco” na zdjęciach. To taki centralny punkt Buenos Aires.

El Obelisco na pewno robi duże wrażenie na turystach, ale w Twoim rodzinnym mieście można zapewne zobaczyć znacznie więcej. Wyobraź sobie, że w odwiedziny przyjeżdża do Ciebie kolega z Wisły i chcesz mu zaimponować. Dokąd go zabierzesz?
Za dnia na pewno zaprowadziłbym go do Parku de la Costa. To ogromny park, z mnóstwem atrakcji nie tylko dla dzieci, ale też dla dorosłych. Są tam na przykład wielkie kolejki górskie. Wieczorem na pewno poszlibyśmy na Costa Negra. To rejon Buenos Aires położony nad samą rzeką, gęsto zabudowany. Z brzegu można podziwiać piękny „Puente de la Mujer” (tłum. – Most Kobiety). Dlatego po zmroku, jeśli tylko pogoda dopisuje, przechadza się tamtędy mnóstwo ludzi, ciesząc oczy widokiem.

Ludzie, o których wspominasz to głównie turyści czy miejscowi także mają w zwyczaju spędzać tam czas?
Miejscowi też. Jest tam dużo eleganckich restauracji, które odwiedzają tak obcokrajowcy, jak i mieszkańcy miasta.

A co w Buenos Aires może zobaczyć kibic piłkarski?
Na pewno stadiony Boca Juniors i River Plate. Wszyscy obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają do miasta chcą je zobaczyć. Mogę polecić wizytę na stadionie w czasie meczu, bo wrażenie jest na pewno większe, niż gdy ogląda się tylko budowlę.

Dokąd, oprócz stadionów Boca i River oczywiście, zabrałbyś osobę zainteresowaną piłką nożną?
W mieście jest sporo takich miejsc, które są z piłką związane – na przykład barów, w których można śledzić mecze. Jednym z najbardziej znanych jest bar „Locos por el futbol” (tłum. – Zwariowani na punkcie futbolu). Przy ulicy Corrientes jest też bar, który należy do jednego z moich przyjaciół. W lokalu można zobaczyć koszulki wszystkich piłkarzy, z którymi się zna. W Argentynie wielu ludzi pasjonuje się piłką nożną, dlatego w porze meczu bary są na ogół pełne. Kibice przychodzą tam na kolację i przy okazji śledzą spotkanie.

I zdarza się, że w jednym barze siedzą kibice River i Boca?
Nie, to raczej niemożliwe (śmiech). Rywalizacja między tymi klubami jest zbyt duża.

Wróćmy jeszcze do miejsc, które zainteresują nie tylko fanów futbolu. Gdzie może się udać ktoś, kto szuka rozrywki? Do jakich dyskotek albo klubów zaprowadziłby go Andy Rios?
Kiedyś spędzałem w tych dyskotekach trochę więcej czasu. Od czasu gdy mam żonę i dziecko bywam w takich miejscach bardzo rzadko. Jeśli miałbym polecić jakieś miejsce słynące z rozrywki, to byłaby to dzielnica Las Cañitas. Jest tam mnóstwo miejsc, w których można dobrze zjeść i potańczyć. Są restauracje, puby, dyskoteki. W Buenos Aires często widuje się turystów, którzy zatrzymują taksówki i mówią: „do Las Canitas!”.

Nazwa Buenos Aires wielu osobom przywodzi na myśl głównie tango. Co kojarzy Ci się szczególnie z tym miastem, a nie jest tak znane poza granicami Argentyny jak właśnie tango?
Myślę, że czymś bardzo typowym dla Buenos Aires i Argentyny w ogóle jest grillowane mięso. Argentyna słynie ze swoich steków, mięso jest tam rzeczywiście przepyszne. Ludzie, którzy mieszkają w stolicy bardzo często umawiają się na niedzielne grillowanie. Jest to wręcz swego rodzaju zwyczaj. Mięso cieszy się zresztą dużą popularnością także wśród obcokrajowców odwiedzających mój kraj. Oprócz steków przychodzi mi też do głowy bardzo dobra „mate”, którą w Argentynie pije się w dużych ilościach. Są też bardzo szczególne, mleczne słodycze. Naprawdę pyszne. Trochę przypominają polskie „krówki”, ale to nie do końca to samo.

Zostawmy na chwilę Buenos Aires. W przypadku Polski, jeśli turysta pozna tylko Warszawę czy też Kraków, to nie może powiedzieć, że dobrze zna nasz kraj – bo Polska to też wiele innych miast i miasteczek, które z aglomeracjami nie mają wiele wspólnego. Na podstawie Buenos Aires z kolei trudno zapewne wyrobić sobie zdanie o całej Argentynie. Co możesz powiedzieć o reszcie kraju? Gdzie warto zawitać? 
Mi bardzo podobają się rodzinne okolice mojej żony. Natasha pochodzi z prowincji Tucumán, która jest oddalona o około 10 godzin jazdy samochodem od Buenos Aires. Jeśli ktoś właśnie tam zaczyna podróż, to musi być przygotowany na długą drogę, ale warto, bo te tereny są naprawdę piękne. To już rejon wysokich gór. Z jednej strony bardzo malowniczych, z drugiej – trochę niebezpiecznych. Zanim dojedzie się na miejsce, trzeba przemierzyć wiele kilometrów jadąc „serpentynami”. Kiedy mój teść zapytał, czy chcę poprowadzić, odpowiedziałem, że tak, ale naprawdę się bałem (śmiech). W Argentynie piękne są też południowe rejony kraju. Pogoda jest tam podobna do tej, którą zima macie w Polsce. 10 stopni poniżej zera to norma, często też pada śnieg. Ale warto się tam wybrać, żeby podziwiać lodowce. Młodym ludziom może się z kolei podobać w Rosario, to stosunkowo blisko Buenos Aires. Mówi się, że to dobre miejsce, żeby się pobawić. Rozrywki tam na pewno nie brakuje. Ostatnio otworzono tam na przykład ogromne kasyno.

Na zakończenie kilka słów o pogodzie. Wybieramy się do Buenos Aires, chcemy korzystać ze słońca i uniknąć ulewnych dreszczów. Kiedy powinniśmy się tam wybrać?
Kiedy tu jest zima, w Buenos Aires mamy lato. Myślę, że okres między 20 grudnia i 10 stycznia byłby idealny na taką podróż. W dzień jest w tym czasie około 30 stopni, a nocą temperatura nie spada na ogół poniżej 20 stopni. Na ulicach jest wtedy mnóstwo ludzi. Wszyscy są przyjaźnie nastawieni, bo zbliża się Boże Narodzenie i Nowy Rok. Tak, to bardzo dobra pora na wizytę w Buenos Aires.

Tomasz Biegański
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



do góry strony