Wywiady
OSTATNIE NEWSY.
Przez życie z Białą Gwiazdą i aparatem fotograficznym
Data publikacji: 09-09-2012 15:16We wrześniu 2002 roku rozpoczęła się jego przygoda z Wisłą Kraków, która trwa do dzisiaj. Przez ten czas zrobił setki tysięcy zdjęć, na których uwiecznił wiele wzruszających chwil z życia drużyny Białej Gwiazdy oraz jej kibiców. O kim mowa? O Kazku Kwasku, który od dziesięciu lat towarzyszy Wiśle jako jej fotograf.
Ten materiał ukazał się w 139. numerze Newslettera Wisły Kraków. Aby go zamawiać, wystarczy wypełnić formularz
Jak zaczęła się Twoja współpraca z Wisłą?
Wielu z Was pomyśli pewnie, że od początku planowałem stać się fotografem Wisły Kraków i to w tak długim okresie czasu. Początek był zdecydowanie inny. Próbne zdjęcia wykonywałem aparatem Nikon 6006 we wrześniu 2002 roku. Dodam, że nie był on cyfrowy! Wisła wyglądała zupełnie inaczej. I nie mam tu na myśli budynków, trybun oraz piłkarzy, chociaż i oni byli zupełnie inni. Choć i w tym, jak i ostatnim meczy ligowym, jaki fotografowałem zagrał... Arek Głowacki. Inny był sam klub oraz pion prasowy. Nie był on aż tak rozbudowany, jak to teraz wygląda. Ówczesnym rzecznikiem była aktualny kierownik drużyny Jarosław Krzoska, który po krótkiej i jak widać przekonującej rozmowie, zgodził się na robienie zdjęć dla Wisły Kraków. Gdy wróciłem ze stypendium zagranicznego, gdzie kupiłem sobie pierwszy prosty aparat cyfrowy zacząłem, regularnie uwieczniać wyczyny naszych sportowców. Pierwszym meczem, gdzie wykonałem zdjęcia cyfrowe, było starcie Wisły z Lazio w Rzymie. Nie było to jednak łatwe, bo nie spodziewałem się wielu trudności w działaniu prostego aparatu cyfrowego, w tym rozładowywania się baterii w niskiej temperaturze...
Ile zdjęć z meczów Wisły zrobiłeś do tej pory?
Nigdy nie liczyłem zdjęć, by móc na przykład podać kiedyś informację: „Kazek K zrobił milionowe zdjęcie dla Wisły Kraków”, i czasem tego żałuję. Na początku miałem więcej czasu i wykonywałem jako jedyny fotograf w klubie wszystko – mecze Wisły Kraków, Wisły drugiej, treningi, spotkania, wręczenia nagród i nawet sprzątanie płyty boiska ze śniegu przed meczem z Lazio w Krakowie. Możemy liczyć, że wykonałem większość meczów w Krakowie oraz duży procent wyjazdowych, choć w ostatnich latach pracując i mając córkę Helenkę ograniczyłem wyjazdy z Wisłą, które fotografuje mój kolega z redakcji Maks Michalczak. Na każdym meczu wykonuję około tysiąca zdjęć, a na wyjątkowych drugie tyle. Można więc spokojnie to przeliczyć. Myślę jednak, że liczy się jakość oraz przede wszystkim klimat, który myślę po latach znam i potrafię w jakiś sposób pokazać.
Ile km przemierzyłeś za Wisłą w celu robienia fotografii?
Na pewno dużo. Nie jestem jedynym dziennikarzem klubowym, więc nie poruszam się na wszystkie wydarzenia z Wisłą. W dawnych czasach byłem jedyny i wręcz „goniłem” Wisłę, organizując sobie samodzielnie dojazdy na mecz, nieraz się nawet spóźniając, gdy jadąc z kibicami do Polkowic zostaliśmy zatrzymani we Wrocławiu, gdzie po drobiazgowej kontroli okazało się, że jednak spóźnię się... 5 minut na mecz. Osoby, które mnie znają wiedzą, że jestem także kibicem naszego klubu, czego nigdy nie ukrywałem. Z tego też powodu wiele wyjazdów zaliczałem pociągiem specjalnym, autobusami i prywatnymi autami. Chciałem poznać każdy aspekt kibicowskiego życia z Biała Gwiazdą. Aktualnie cieszy mnie fakt, że na każdy mecz wyjazdowy mogę dojechać z grupą Biura Prasowego Wisły Kraków co zdecydowanie odróżnia dawne czasy Kazka K w Wiśle.
Najdalszy Twój wyjazd to...
Ateny oraz Barcelona. Mocno wspominam wyjazd do Aten, gdyż na 5 dni wyjazdu tylko jeden spędziłem spacerując i robiąc zdjęcia, a prawie 4 dni siedziałem w autobusie. Długo wracałem do siebie po tak długim pobycie na ciasnym siedzeniu autokaru i choć wtedy otarliśmy się o Ligę Mistrzów, to właśnie dojazd wspominam najbardziej. Drugi wspomniany był wspaniały i choć ulegliśmy 0:4, to jako fan Barcelony miałem podwójną frajdę. Dodam Wam, że po meczu nikt nie pilnował murawy Camp Nou i jako fotografowie robiliśmy sobie zdjęcia na tle pustego stadionu. Niestety, tuż po zrobieniu zdjęć podniosłem mój fotograficzny plecak, który nie był zapięty i nie zabezpieczył aparatu. Gdy aparat wypadł, roztrzaskał się o beton w przejściu pod trybuną. Tak skończyłem wspaniałą eskapadę Wisły do Hiszpanii! Nigdy nie leciałem natomiast z klubem samolotem i liczę, że to jeszcze przede mną. Wszystkie wyjazdy organizowałem samodzielnie, dlatego też nie udało mi się jeszcze zrobić zdjęć z Wisłą poza Europą.
Jak łączyłeś bycie kibicem i fotografem? Nie żal Ci było opuścić trybuny?
Czasem myślę o powrocie na sektor C. Gdy jednak mam w perspektywie brak możliwości robienia zdjęć, gdy nie jestem na murawie, tylko na trybunie, chcę pozostać tam, gdzie moje miejsce. Uwielbiam doping i często dopinguję Wisłę z poziomu fotograficznego krzesełka. Wiem, że to trochę dziwnie wygląda, ale to jedyne, na co mnie teraz stać. Córka jednak szybko rośnie i niedługo zacznie pytać o mecze Wisły, które na razie ogląda w telewizji. Wtedy będę miał duży problem – czy wybrać trybunę z małą fanką Wisły, czy dalej robić zdjęcia... Poradzicie mi coś?
Twoje najlepsze zdjęcie, jakie do tej pory zrobiłeś to...
Nigdy takiego nie miałem. Często jednak mam takiego faworyta po konkretnym meczu. Gdy jednak następuje kolejny mecz, mam kolejne ulubione zdjęcia. I tak w kółko. Bardzo cenię sobie dawne zdjęcia Wisły Kraków, które posiada niewielu aktualnie fotografujących. I choć są słabszej jakości, niż teraz, to uważam je za najciekawsze. Występowało tam wielu piłkarzy, z którymi znałem się prywatnie, to były inne czasy dla mnie i dla Wisły, aniżeli teraz. Widzę to po tym, gdy zdjęcia „historyczne” umieszczane na Facebooku powodują wiele pozytywnych komentarzy. Sprzęt fotograficzny jednak zmienia się regularnie i wykonujemy coraz ostrzejsze i lepsze jakościowo zdjęcia. To przemawia za tym, że te najnowsze wydają się najlepsze.
Zdjęcie, które darzysz największym sentymentem to...
Jest takie zdjęcie dawnego sektora C, części zwanej dziesiątką. Zrobiłem je podczas meczu, odbywającego się w nocy, gdy gniazdowy trzyma racę, tworzącą poświatę na innych kibiców, w tym wielu także z racami. Fotografia ta była stale tłem mojej nieistniejącej już strony ze zdjęciami, a aktualnie regularnie jest tłem mojego profilu na Facebooku. Drugie zdjęcie to fotografia Tomka Frankowskiego trzymającego racę i wychylającego się z balkonu Sukiennic. Jest maksymalnie czerwone, choć nie użyłem do niego żadnego filtru w Photoshopie. Jest jedyne w swoim rodzaju. Sami jednak widzicie: gdybym miał czas, to bym wymienił Wam setki swoich ulubionych zdjęć!
W ciągu 10 lat zrobiłeś mnóstwo zdjęć i przeżyłeś mnóstwo przygód z tym związanych. Jaka z nich zapadła Ci najbardziej w pamięć?
Wiele było wspaniałych. Cenię sobie każdą przygodę, z jaką przychodzi mi się zetknąć pracując z Wisłą Kraków. Ekstremalne były te dawne wyjazdy z kibicami pociągami specjalnymi oraz pierwsze lata fotografowania. Inaczej wyglądające stadiony i masa wydarzeń okołostadionowych dawały wiele materiału do sfotografowania. Posiadając koszulkę fotografa miałem wstęp praktycznie wszędzie i nigdy nie bałem się robić zdjęć w najdziwniejszych i niebezpiecznych miejscach. Wiele lat temu często dochodziło do starć kibiców, które jako fotograf z powołania chciałem uczciwie relacjonować. Czy bym to powtórzył teraz? W każdym razie sytuacji i przygód wartych opowiedzenia było na pewno kilkadziesiąt. Jedną z nich była na pewno sytuacja, gdy na jednym z meczów ligowych, nie wymienię klubu, gdyż chcę tam jeszcze pojechać robić zdjęcia, na słupku przed meczem umieściłem ogromną naklejkę Wisły Kraków. Była widoczna przez cały mecz w telewizji. Tak jak Wam napisałem – to były zupełnie inne czasy aniżeli teraz… Na koniec chciałbym dodać, że przez te 10 lat wspierał mnie na wielu wyjazdach i praktycznie wszystkich meczach w Krakowie mój tata, Andrzej, któremu serdecznie dziękuję i życzę nam obu kolejnej dziesiątki. Gdy powstanie przynajmniej milion zdjęć Kazka K dla Białej Gwiazdy, najlepsze opublikujemy specjalnie dla Was na stronie Wisły Kraków.
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA