Wywiady
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Wywiady »
Ondrasek: Walczę dla Wisły, a gole przyjdą
Ondrasek: Walczę dla Wisły, a gole przyjdą
Data publikacji: 04-10-2016 16:18„Zwęszyliśmy trop, ekipy środka tabeli są już o krok. Ważne, że się przełamaliśmy, wygrywamy, trafiamy do siatki. Na razie my - napastnicy nie robimy tego zbyt często, ale jestem pewny, że się doczekamy i że wkrótce zaczniemy iść w górę tabeli. To być może nawet moja najdłuższa przerwa w karierze bez gola, lecz muszę trzymać głowę w górze. Robię swoje, daję z siebie wszystko dla Wisły, a na zdobywanie bramek też przyjdzie czas” - zapewnia Zdenek Ondrasek, który w ostatni weekend w Płocku zaliczył widowiskową asystę przy golu Mateusza Zachary.
Fot. Przemek Marczewski
Zwycięstwa i punkty wyszarpywane w samej końcówce smakują lepiej niż te osiągane w bardziej klasyczny sposób?
Niekoniecznie lepiej, bo z drugiej strony od dawna brakowało nam przekonującej wygranej. Choć znaczenie takiego triumfu dla drużyny jest rzeczywiście znacznie większe. Kiedy grasz dobrze tylko jedną połowę - a w Płocku po przerwie radziliśmy sobie nieco słabiej - a jednak zdobywasz trzy punkty to naprawdę wiele znaczy dla zespołu, bo walczyliśmy, staraliśmy się. Czasami chcesz dać z siebie wszystko, a mimo wszystko rywal robi swoje, popełniasz błędy i tracisz gole. Najważniejsza jest jednak walka do końca i komplet punktów po końcowym gwizdku, tak dla nas istotnych przed reprezentacyjną przerwą.
Czujecie w szatni, że w ostatnich meczach zwycięstwa budują drużynę?
Jasne, punkty sprzyjają dobrej atmosferze. Tym bardziej, że nie były to łatwe mecze. Z Piastem graliśmy nieźle, a piłka nie chciała wpaść, lecz w końcu się udało, co było istotnym momentem. Przeciwko Legii nigdy nie jest lekko. Z Chojniczanką graliśmy nieco gorzej, ale awansowaliśmy. W Płocku nie mogło być łatwo, bo w Ekstraklasie nie ma łatwych meczów. Jesteśmy szczęśliwi, że mamy siedem punktów w trzech spotkaniach i awans w krajowym Pucharze. Teraz musimy ciężko pracować przez te dwa tygodnie i przygotowywać się do wielkiego meczu z Lechem, a także do domowego starcia z Termalicą i pucharowej rywalizacji z poznanianami. Do końca rundy jeszcze wiele razy będzie ciężko, więc musimy być na to gotowi.
Jesteś jednym z wiślackich walczaków. Skąd bierzesz energię, którą pokazujesz w meczu, a czasem również po ostatnim gwizdku?
Każdy ma jakiś dar. Na przykład Mąka potrafi obdzielić nas dobrymi podaniami, „Zaki” jest bardziej techniczny, ja jestem może nieco wyższy i faktycznie jestem walczakiem. Paweł zawsze trafia do siatki w szesnastce. I tak to działa, uzupełniamy się. To mój styl gry, zawsze będę walczył na całego.
Zespół zaczął strzelać gole. Ty jeszcze nie, ale za to w Płocku zaliczyłeś efektowną asystę.
Cóż, to niekoniecznie miała być asysta, ale okazało się, że wyszło efektownie. Nie mogę zastanawiać się nad tym, że nie strzelam, bo to nie pomaga. Muszę po prostu nadal ciężko pracować, a wiem, że gole przyjdą. Nie wiem, czy to nie najdłuższa przerwa bez bramki w moim życiu, ale muszę wciąż trzymać głowę w górze. Robić swoje, dawać z siebie wszystko dla Wisły, a na zdobywanie bramek też przyjdzie czas.
Wygrywacie, a mimo to nie możecie odbić się od dna tabeli. Ale jeśli podtrzymacie zwycięską serię, to tylko kwestia czasu.
Można powiedzieć, że zwęszyliśmy trop. (uśmiech) Ekipy środka tabeli są już o krok. Nie patrzymy na to, ile punktów mają inni, walczymy, musimy prezentować swoją grę. Mamy jakość w drużynie. Jeśli jesteś przygotowany i dajesz z siebie sto procent, możesz wygrywać. Nikt nie da ci niczego za darmo, bo jesteś na dole tabeli i potrzebujesz punktów. Każda ekipa wymaga co najmniej dwóch-trzech okazji bramkowych, my czterech-pięciu. Byłem już w podobnej sytuacji w Tromsoe w Norwergii czy w Czechach w Budziejowicach. Kluczowe jest to, że się przełamaliśmy, zaczęliśmy wygrywać, trafiamy do siatki. Na razie zbyt często nie robimy tego jako napastnicy, ale jestem przekonany, że się doczekamy - zarówno tego, jak i tego, że zaczniemy piąć się w górę w tabeli.
Rozmawiał Damian Juszczyk