Strona główna » Wywiady » Kocoń: Stawiam na piłkę

Kocoń: Stawiam na piłkę

Data publikacji: 12-07-2012 10:32



Do tej pory Janowi Koconiowi udawało się godzić naukę z grą w piłkę. Udawało mu się to lepiej niż dobrze, bo w Młodej Ekstraklasie regularnie stawał miedzy słupkami, a maturę zdał bardzo dobrze. Teraz, gdy z jednej strony powinien wybrać studia, a z drugiej zaczyna regularne treningi z pierwszą drużyną, staje przed trudnym wyborem. „Stawiam na piłkę” – określa się młody bramkarz. Zapraszamy do lektury rozmowy z wychowankiem Białej Gwiazdy.

Fot. Maks Michalczak Fot. Maks Michalczak

Z reguły z bramkarze na swoją pozycję trafiają w dziwnych okolicznościach. Jak to było z Tobą?
Zaczynałem grać w piłkę jako prawy obrońca, podobnie jak mój brat, który także grał na tej pozycji w drużynach juniorskich w Wiśle. Po sześciu latach gry na prawej obronie, na jednym z obozów, kiedy okazało się, że nie ma kto stanąć na bramce, postanowiłem stanąć między słupkami. Bardzo mi się to spodobało, a dodatkowo naprawdę dobrze mi to wychodziło, dlatego postanowiłem zostać na stałe bramkarzem. Trenowałem wtedy w zespole trenera Chemicza, miałem wtedy dwanaście, może trzynaście lat.

Czyli w piłę grać zacząłeś mając sześć lat?
Tak, zgadza się. Zaczynałem w szkółce piłkarskiej u doktora Chemicza i jestem w Wiśle aż do teraz.

A kto zachęcił cię do grania w piłkę? Czy był to brat, o którym wspominałeś?
Tak, głównie to zasługa brata. On też trenował w szkółce u trenera Chemicza i to od niego zaraziłem się piłką nożną. Dodatkowo zawsze do grania namawiali mnie rodzice, chociaż w sumie dużo namawiać mnie nie trzeba było, bo od razu mi się to spodobało.

Gra na bramce spodobała Ci się na tyle, że potem nie ciągnęło cie już do gry w polu?
Tak. Lubiłem bronić od momentu, gdy wszedłem do bramki. Sprawia mi to naprawdę dużą przyjemność.

Nawet gdy rzucać się trzeba w błoto czy śnieg?
Oczywiście! Inaczej nie byłbym bramkarzem.

Mówi się, że drużyna powinna mieć dwóch szalonych zawodników: bramkarza i lewoskrzydłowego. Co jest szalonego w Tobie - zawodniku, który do autokaru wchodzi z książką w ręku, a maturę zdaje na rozszerzonym poziomie.
Nie zgadam się z tym stwierdzeniem. Moim zdaniem teraz bramkarze coraz częściej nie są tymi wariatami, ale ważny jest ich spokój w bramce. Oni mają dawać spokój całej drużynie. Nie jestem zwolennikiem bramkarzy, którzy są tymi przysłowiowymi wariatami.

I ty wpisujesz się w nurt tych spokojnych bramkarzy?
Tak, zdecydowanie.

Ale krzyknąć na obrońców potrafisz?
Oczywiście. To jest normalne, że trzeba rozmawiać z zawodnikami, podpowiadać im. Nie powinno to jednak być nerwowe. Bramkarz moim zdaniem powinien zachować zimną głowę, spokój w bramce.

Nawiązałem do matury, więc opowiedz coś o niej. Podobno bardzo ambitnie podszedłeś do egzaminu dojrzałości.
Udało mi się zdać wszystko. Jestem z siebie zadowolony. Chciałem dobrze zdać maturę, bo rodzice zawsze stawiali też na naukę. Ja też uważam, że jest to potrzebne, bo różnie w piłce bywa. Czasem przytrafi się kontuzja, więc warto mieć dobre wykształcenie, dlatego postawiłem też na naukę. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z matury.

Mówisz o maturze ogólnikowo, ale chyba warto się pochwalić listą przedmiotów, które zdawałeś, bo to nie był najprostszy zestaw.
Zdawałem rozszerzoną matematykę i geografię, a także angielski na trudniejszym poziomie. Ogólnie jestem zadowolony z wyników wszystkich tych egzaminów.

Rodziców chyba masz idealnych. Z jednej strony zachęcają Cię do uprawiania sportu, a z drugiej dbają o Twoją edukację.
Jesteśmy bardzo z rodzicami zadowoleni z tego, że udało mi się to wszystko pogodzić. W szkole udało mi się załatwić indywidualny tok nauczania i zdawałem egzaminy z całego semestru. Starałem się oczywiście chodzić jak najwięcej do szkoły, ale mogło mnie nie być. Szkoła więc ułatwiła na pewno podejście do matury.

Taki indywidualny tok nauczania w przypadku sportowców jest regułą. Jak natomiast udało ci się pogodzić treningi z osiąganiem tak dobrych wyników w szkole?
Często było tak, że chociaż wracałem do domu zmęczony po treningu, to siedziałem potem do późnych godzin nad książkami. Starałem się przykładać do nauki i zrobić wszystko, żeby osiągnąć swój cel – zdać maturę i przy tym osiągnąć jak największe sukcesy w piłce.

Nie denerwuje cię, że chociaż egzamin dojrzałości już za Tobą, to wszyscy zwracają się do Ciebie „Jasiu”?
Nie, dlaczego? Dzięki temu czuję się bardzo młodo (śmiech). Może są osoby, którym by się to nie podobało, natomiast mnie to jest zupełnie obojętne.

Tylko Sergei traktuje Cię jak dorosłego i zwraca się do Ciebie „Panie Jasiu”.
Tak, rzeczywiście. Sergei ma różne dowcipy, ale absolutnie mi one nie przeszkadzają.

Jak Ci się współpracuje z bramkarzami pierwszej drużyny?
Bardzo dobrze. Cieszę się, bo mogę się bardzo dużo od nich nauczyć. Szczególnie Sergei i Milan dają mi drobne podpowiedzi w trakcie treningów i to naprawdę dużo pomaga.

A kto jest Twoim bramkarskim wzorem?
W tym momencie jest nim Iker Casillas. Jest on fenomenem. Bardzo podobała mi sie także gra Edwina van der Sara, który niestety zakończył już karierę. Teraz więc oglądam głównie mecze z udziałem Casillasa, przyglądam się jego zachowaniu, temu jak się ustawia w poszczególnych sytuacjach. Imponuje mi jego spokój. Podobnie było zresztą w przypadku van der Sara, który miał wielkie opanowanie w bramce.

A ty jakim jesteś typem bramkarza: takim, który woli grę na przedpolu, czy tym, który pozostaje na linii?
Uważam, że w dzisiejszej piłce dla bramkarza bardzo ważna jest gra nogą i gra na przedpolu. To są moim zdaniem dwa kluczowe czynniki. To są więc rzeczy, które powinienem cały czas szkolić. Oczywiście, gra na linii, czy zachowanie w sytuacjach sam na sam też są bardzo ważne, ale teraz wiele się zmieniło w piłce i gra nogą jest u bramkarza naprawdę bardzo ważna.

Gdy wchodzisz do ćwiczeń z zawodnikami z pola, to czujesz, że w tej grze nogą nie odstajesz od nich?
Myślę, że sobie radzę. Gra nogą sprawia mi dużą przyjemność.

Na koniec powiedz, co teraz: z jednej strony trenujesz z pierwszą drużyną i wolnego na naukę już raczej nikt ci nie da, a z drugiej strony po maturze wypada wybrać jakiś kierunek studiów. Co więc zrobisz?
Cały czas zastanawiamy się z rodzicami, co dalej. Na pewno nie jest to łatwa decyzja, ale w tym momencie stawiam jednak na piłkę.

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

M. Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



do góry strony