Wywiady
OSTATNIE NEWSY.
Juszczyk: Wiedziałem, że wrócę
Data publikacji: 31-01-2010 10:01Marcin Juszczyk jest ponownie bramkarzem Białej Gwiazdy. Ostatni rok spędził na Cyprze, jednak wychowanek Wisły Kraków podkreśla, że od pierwszego dnia pobytu tam chciał wrócić na Reymonta 22.

Ten materiał ukazał się w 98. numerze Newslettera Wisły Kraków. Aby otrzymywać newsletter, wystarczy wypełnić formularz.
Po roku znowu jesteś zawodnikiem Wisły Kraków. Jak doszło do tego, że podpisałeś ponownie kontrakt z klubem?
Przez cały mój pobyt na Cyprze myślałem o tym, żeby wrócić do Wisły. Bardzo w to wierzyłem i wszystko temu podporządkowałem. Trochę zaryzykowałem, bo rozwiązałem kontrakt na własną prośbę i wróciłem do Krakowa. W momencie, kiedy zacząłem rozglądać się za klubem, dostałem sygnał z Wisły, żebym przyjechał i żebyśmy porozmawiali. Doszliśmy do porozumienia i zawarliśmy umowę.
Dlaczego więc nie przedłużono umowy z Tobą rok temu?
O to trzeba by spytać osoby z klubu. Z tego co ja wiem, to sytuacja była taka, że Wisła była zdecydowana na to, żeby kupić klasowego bramkarza, który nie to, że będzie rywalizował z Mariuszem, ale będzie bronił cały czas. Wiem, że taki zamysł klubu. Dlaczego do tego nie doszło, to nie mam pojęcia. Nie sądzę, żeby o moim odejściu decydowały walory sportowe, choćby dlatego, że w oczach trenera, zarządu byłem przed Ilie Cebanu. Ale to ja odszedłem, a on został. Nie sądzę, żeby to było spowodowane brakiem zaufania lub tym, że trener Skorża nie był ze mnie zadowolony. Wręcz przeciwnie, jak rozstawaliśmy się, podkreślał, jak bardzo zadowolony jest z mojej pracy. Rozstaliśmy się z uśmiechem na twarzy i cieszę się, że przy pierwszej nadarzającej się okazji tutaj wróciłem.
Jak podsumujesz swój pobyt na Cyprze i grę dla Nea Salaminy Famagusty?
Ten okres, kiedy tam dołączyłem już w trakcie rundy, był bardzo gorący. Od razu wskoczyłem do bramki i broniłem w końcówce ligi. Praktycznie do ostatniego spotkania, do ostatnich minut ważyły się losy naszego awansu. Udało się. Plany klubu były duże, niestety, przeliczył się z finansami. Podczas gry w pierwszej lidze zaczęliśmy mieć dosyć duże zaległości, zaczęły sie problemy. W związku z tym, że nie było pieniędzy, klub nie mógł sprowadzać piłkarzy takich, jakich by chciał. Nawarstwiło się wiele problemów, aczkolwiek mimo tego wszystkiego uważam, że wyjazd tam był mi potrzebny. Byłem tam podstawowym zawodnikiem. Myślę, że nabrałem doświadczenia i zdobyłem to, czego brakowało mi tutaj. Uwierzyłem w swoje możliwości i naprawdę wracam do Krakowa nie tylko po to, żeby być, żeby sobie siedzieć na ławce. Jestem tu po to, żeby mocno naciskać na Mariusza, walczyć z nim i w najbliższej przyszłości wygrać rywalizację, i stać się bramkarzem numer 1.
Czy kłopoty finansowe były jedynym powodem, dla którego odszedłeś z cypryjskiego klubu?
Tak naprawdę były trzy powody. Jeden powód to były problemy finansowe i brak nadziei, że coś się poprawi. Drugi powód, najważniejszy, był taki, że moja żona bardzo tęskniła za domem. Mimo że bardzo się starała, walczyła ze sobą, wspierała mnie, to jednak widziałem, jak wiele kosztował ją pobyt na Cyprze i tęsknota za domem. A trzeci powód był taki, że ja naprawdę, od pierwszego dnia, kiedy tam pojechałem, wiedziałem, że tutaj wrócę. Może ta wiara i mój upór zwyciężyły. Mam wielką satysfakcję, że mi się to udało.
Podpisałeś półroczny kontrakt z Wisłą. Co będzie po tym czasie?
Wiadomo, jaka jest sytuacja w klubie. Na pewno nie jest to moment na to, żeby kupować jakieś wielkie nazwiska. Nie gramy na swoim stadionie i klub ma wiele problemów przez to. Daliśmy sobie pół roku. Z jednej strony to tylko pół roku, z drugiej aż. Jeżeli przez te sześć miesięcy zobaczę, że jednak nie udało mi się przebić, to będę robił wszystko, żeby odejść do innego klubu, gdzie będę miał większe możliwości rozwoju. Aczkolwiek mocno w to wierzę, że ten czas będzie dla mnie przełomowy, że uda mi się przekonać do siebie sztab trenerski, zarząd klubu i kibiców, i zostanę tutaj na dłużej.
Pojedziesz już na następne zgrupowanie drużyny do Hiszpanii, więc tam będziesz miał szansę do zaprezentowania się z dobrej strony.
Okres przygotowawczy jest już w trakcie, więc straciłem jeden obóz. Tych okazji do pokazania się na pewno nie będzie zbyt wiele, dlatego muszę wykorzystać każdą minutę, spędzoną tutaj w klubie, każdy trening, każdy sparing, każdy mecz. Naprawdę, nie mam nic do stracenia, muszę gryźć trawę, żeby wywalczyć to, co sobie założyłem.
Ania M.
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA