Wywiady
ZOBACZ TAKŻE:
OSTATNIE NEWSY.
Dwa lata prezesa Wilczka
Data publikacji: 11-06-2009 13:30To już dwa lata, odkąd prezesem Wisły Kraków jest Marek Wilczek. Podsumowaliśmy z nim więc ten okres, a także porozmawialiśmy o nadchodzącym sezonie.
Marcin Górski: To już dwa lata odkąd został pan prezesem Wisły Kraków. Czy ten czas upłynął szybko?
Marek Wilczek: Bardzo szybko, zwłaszcza przez ten drugi sezon. Wiadomo, mieliśmy większą konkurencję w walce o mistrzostwo Polski i w związku z tym żyło się praktycznie od meczu do meczu.
Wiele osób mówi, że ten tytuł smakował lepiej niż zeszłoroczny. A jak jest pana zdaniem?
To mistrzostwo lepiej smakowało. Myślę, że przede wszystkim dla naszych kibiców było więcej emocji, coś się działo do samego końca sezonu. Myślę, że kibice na tym najbardziej skorzystali, a mnie to mistrzostwo na pewno bardziej smakowało.
Czyli kibicujemy temu, żeby liga była mocna?
Wiadomo, że jeśli będzie mocna liga, to trzeba będzie lepiej grać, co na pewno zaprocentuje potem w grze w europejskich pucharach. Oczywiście jesteśmy za mocniejszą ligą, ale kibicujemy sobie. Inaczej przecież byśmy tu nie pracowali.
Jaki jest największy sukces tych dwóch lat pana pracy?
Powiem o terenach, o stadionie. Cały czas żyjemy stadionem. To bardzo cenne, że za rok, jak to obiecał na prezydent Krakowa, będziemy mieli stadion z prawdziwego zdarzenia. Widać, że robione jest wszystko, żeby tak się stało, żeby ten termin został dotrzymany. Mam nadzieję, że ten rok, mimo że będziemy grali cały czas poza naszym obiektem, nie wpłynie na sportową rywalizację i dalej będziemy walczyli o najwyższe cele z myślą, że wrócimy na piękny stadion.
Mówi się, że ze względu na przebudowę stadionu ten rok będzie bardzo trudny dla Wisły. Pan się z tym zgadza?
Zgadzam się. Pamiętajmy, że będzie to bardzo trudny rok dla piłkarzy. Zabraknie tego dwunastego zawodnika, jakim niewątpliwie byli nasi kibice, którzy wspierali nas bardzo mocno, zwłaszcza w końcówce sezonu. To będzie też trudny rok finansowo, bo nie będzie takich wpływów, jak we wcześniejszych latach.
Jak pan ocenia szanse na grę na stadionie Hutnika?
Prezydent Majchrowski musi rozważyć wszystkie za i przeciw. Jeśli miasto jest w stanie, to będzie walczyć, żebyśmy grali na stadionie Hutnika. My ze względów proceduralnych – przecież wiemy, jakie problemy miały niektóre zespoły – musimy być przygotowani i grać na stadionie z licencją. Na dziś wszystkie wskazuje na to, że dwie rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów zagramy w Sosnowcu. Prawdopodobnie tam też będziemy rozgrywali mecze ligowe, o ile stadion Hutnika do 1 sierpnia nie uzyska licencji na możliwość goszczenia zespołów Ekstraklasy.
Wspomniał pan o dwóch rundach. A gdzie Wisła grałaby tą decydującą o awansie rundę?
Ponieważ Sosnowiec i Bełchatów nie spełniają już wymogów stadionów, na których rozgrywa się mecze 4 rundy kwalifikacji. Chcieliśmy więc rozmawiać z Lubinem, ale pojawił się też cień szansy na grę na Stadionie Śląskim. Reprezentacja chce grać na tym obiekcie swoje wrześniowe mecze. W związku tym pojedziemy na rozmowy z dyrekcją Stadionu Śląskiego, czy można zagrać na tym obiekcie tak zwanych „play offów”, czyli decydującej rundy kwalifikacji.
Czy zastanawiano się w klubie, jak zorganizować ewentualny transport kibiców do Sosnowca?
Na razie ten temat nie był poruszany. Zostanie on podjęty w momencie, gdy wszystko będzie ostatecznie dopięte, jeśli chodzi o naszą grę akurat na tym obiekcie jesienią. Wtedy trzeba będzie usiąść z kibicami, z naszym sponsorem bet-at-home.com i zastanowić się nad takim rozwiązaniem, dzięki któremu jak najwięcej ludzi będzie pojawiało się w Sosnowcu.
O ile pana zdaniem wzrastają szanse Wisły na awans do Ligi Mistrzów w związku z nową formułą kwalifikacji do tych rozrywek?
Teoretycznie na pewno jest łatwiej, bo nie będziemy musieli się mierzyć z zespołami z dwunastu najsilniejszych państw, ale to jest tylko teoria. Przecież każda drużyna zostawi zdrowie na boisku, żeby tylko przejść kolejne rundy. Każdy zdaje sobie sprawę, o co walczy – o prestiż i pieniądze, które gwarantuje udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Czy w klubie trwają poszukiwania osoby ze szczęśliwą ręką, która pojedzie na tegoroczne losowania?
W poprzednim sezonie mieliśmy między sobą roszady i każdy losował trudnego rywala. Na dziś decyzja jest taka, że na losowanie pojedzie dyrektor sportowy, Jacek Bednarz.
Jak procentowo w takim razie ocenia pan szanse na awans?
Uważam, że jeśli będzie pełna mobilizacja, to szanse są dużo większe niż w zeszłym roku. Wtedy, nie ukrywajmy, po wylosowaniu Barcelony, nasze szanse nie były zbyt duże. Przegraliśmy przecież z późniejszym triumfatorem Ligi Mistrzów, a udało się nam być jednym z dwóch zespołów, które pokonały Barcelonę w tych rozgrywkach w mijającym sezonie. Tej wygranej z Barceloną nikt nam już nie zabierze. Uważam, że to zwycięstwo zaprocentuje jeszcze w przyszłości.
Piłkarze mówią, że gra w europejskich pucharach zaprocentuje w przyszłości. Ze strony organizacyjnej też można tak spojrzeć na te mecze?
Oczywiście, że to będzie plus. Wszyscy, którzy pracują w klubie, nie mają się czego wstydzić po meczach w europejskich pucharach. Barcelona i inne zespoły, które przyjechały do Krakowa, były zadowolone z organizacji meczów i nie miały zastrzeżeń. Z kolei nasi kibice, którzy wspierali nas chociażby w Londynie, byli bardzo chwaleni, co zapisał między innymi w swoim raporcie delegat po meczu wyjazdowym z Tottenhamem.
Po dwóch latach bycia prezesem Wisły jest pan człowiekiem mądrzejszym?
Jak co roku. Każdy się uczy, każdy rok przynosi nowe doświadczenia. Myślę, że jak wszyscy jakieś błędy popełniłem, ale z nich trzeba wyciągnąć wnioski i patrzeć na przód.
A co jest największą porażką tych dwóch lat?
Na pewno nie udało nam się awansować do Ligi Mistrzów, a przede wszystkim do fazy grupowej Pucharu UEFA. To trzeba rozpatrywać w kategoriach porażki.
Czego pan sobie życzy? Najważniejsze są sukcesy sportowe drużyny?
Także. Chciałbym też, żeby w terminie został oddany do użytku stadion, a drużyna awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów i wyszła z niej!
Razomawiał: Marcin Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA