Strona główna » Wywiady » Burliga: Mam nadzieję, że kiedyś tu wrócę

Burliga: Mam nadzieję, że kiedyś tu wrócę

Data publikacji: 18-02-2016 15:02



Były już obrońca Białej Gwiazdy spędził pod Wawelem ponad piętnaście lat. Do Wisły trafił w 2000 roku z Garbarza Zembrzyce. „Bardzo się cieszę, że mogłem spędzić tyle lat w tym wyjątkowym klubie. Grałem w Krakowie, z krótkimi przerwami na wypożyczenia do Floty Świnoujście i Ruchu Chorzów, od małego. Był to bardzo fajny okres w moim życiu. Dziękuję wszystkim, których spotkałem podczas mojej przygody z Wisłą, lecz szczególne słowa wdzięczności kieruję do właściciela, trenerów, pod opieką których rozwijałem się jako piłkarz, oraz kolegów z drużyny. W pamięci pozostają wspaniałe chwile przeżyte przy R22. Bardzo bym chciał tu kiedyś wrócić i zagrać ponownie dla Wisły” - rozpoczął „Bury” nie kryjąc wzruszenia. 

Fot. Adam Koprowski Fot. Adam Koprowski

Łukasz Burliga trafił do Wisły jako dwunastolatek, którego marzeniem była gra w koszulce z białą gwiazdą na piersi. „Kiedy trafiłem do klubu moim marzeniem była gra w pierwszym zespole Wisły. Z mojego rocznika tylko mnie udało się przebić. To była bardzo długa, czasami trudna i wyboista droga. Fajnie, że to, co wydawało mi się jako dwunastoletniemu chłopakowi tylko marzeniem, spełniło  się i mogłem zagrać w pierwszej drużynie ponad sto spotkań, nie licząc meczów rozegranych w drużynach młodzieżowych” - wspominał.

Popularny „Bury” podczas swojego pobytu w Wiśle zasłynął z ofensywnego usposobienia, czego efektem były nie tylko piękne gole, ale i porywające akcje pod bramką rywali. „Najładniejsza bramka, to ta ostatnia zdobyta dla Wisły w jesiennym meczu z Podbeskidziem. Tego gola strzelonego w Bielsku-Białej przewrotką będę zawsze pamiętał. Udało mi strzelić kilka fajnych bramek, jak chociaża ta zdobyta piętką w meczu z Legią. Z Lechem też udało się trafić. To właśnie gole zdobyte z tymi topowymi zespołami cieszyły najbardziej” - powiedział Burliga.
 
W 2011 roku Łukasz Burliga zdobył mistrzostwo Polski z drużyną prowadzoną przez trenera Roberta Maaskanta, lecz nie udało mu się zadomowić w pierwszym zespole i kolejny sezon spędził na wypożyczeniu w Chorzowie. „Fajnie, że jedyne mistrzostwo, które udało mi się zdobyć, wywalczyłem z Wisłą, choć trzeba przyznać, że nie grałem w tamtym sezonie zbyt wiele, tylko pięć czy sześć spotkań. To była bardzo dobra drużyna, która otarła się o Ligę Mistrzów, stąd było mi trudno o pewne miejsce. Z perspektywy czasu dobrze oceniam decyzję o wypożyczeniu do Ruchu, bo to właśnie podczas tego roku spędzonego w Chorzowie udało mi się zaistnieć w Ekstraklasie i wrócić do Wisły silniejszym” - mówił.  
 
Nasz były zawodnik szkolił się pod okiem wielu trenerów, a na boisku i w szatni spotkał wielu piłkarzy i przyjaciół. „Każdy z trenerów, z którymi miałem przyjemność pracować, wniósł coś w mój rozwój i piłkarski warsztat. Bardzo ważny był dla mnie mój pierwszy trener pan Sasuła, który zaszczepił we mnie miłość do piłki. Kiedy trafiłem do szkółki Wisły bardzo długo prowadził mnie trener Chemicz. Szczególnymi osobami byli dla mnie Kazimierz Moskal, który prowadził mnie jako drugi, a później również pierwszy trener. Jak wróciłem z wypożyczenia do Ruchu, to trafiłem pod skrzydła trenera Probierza i zaczynałem wchodzić pewniej do pierwszej drużyny. Za trenera Smudy zadomowiłem się w zespole i mogłem rozgrywać całe sezony. Miło będę wspominał również trenera Broniszewskiego i Pawłowskiego. Przez tyle lat spędzonych w Krakowie zawsze mogłem liczyć na kolegów z szatni, którzy, tak jak Brozio, Głowa, Michał Czekaj, Alan Uryga, Tomek Jirsak czy Łukasz Garguła, z czasem zostali moimi przyjaciółmi, na których zawsze mogłem liczyć. Bardzo im za to dziękuję” -  podkreślał Burliga.
 
Podczas gry Wiśle kibice doceniali zaangażowanie i serce do walki, jakim zawsze wykazywał się Łukasz Burliga. „Chciałem bardzo podziękować kibicom, którzy zawsze mnie dopingowali i doceniali to, że walczę i zostawiam zdrowie na boisku. Pamiętam, jak bedąc na wypożyczeniu w Chorzowie, przyjechałem na mecz do Krakowa i kibice zaśpiewali głośno „Łukasz Burliga”. To chyba wtedy poczułem się prawdziwym Wiślakiem” - opowiadał. 
 
Bracia Brożkowie, Arkadiusz Głowacki czy Krzysztof Mączyński odchodząc z Wisły deklarowali, że kiedyś wrócą na Reymonta. „Kiedy stawało się coraz bardziej prawdopodobne, że już teraz odejdę do Jagiellonii, to pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy to, że chciałbym tutaj wrócić i rozegrać trochę dobrych meczów dla Wisły. Ciągle żyję nadzieją, że ten przegrany mecz we Wrocławiu, to nie był mój ostatni mecz rozegrany w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Chciałbym kiedyś wrócić i swoją przygodę z Wisłą zakończyć zwycięstwem” - zakończył Łukasz Burliga.
 
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony