Strona główna » Wywiady » Broniszewski: Pokochałem tę dyscyplinę

Broniszewski: Pokochałem tę dyscyplinę

Data publikacji: 10-10-2014 09:20



Zazwyczaj jest w cieniu pierwszego trenera, lecz ciężko sobie wyobrazić sztab szkoleniowy bez jego osoby. Perfekcjonista i profesjonalista w jednym. Na co dzień uśmiechnięty i bardzo komunikatywny. Zapraszamy do rozmowy z Marcinem Broniszewskim.

Fot. Adam Koprowski Fot. Adam Koprowski

Zacznijmy od początku. Jak zaczęła się przygoda z piłką nożną i dlaczego właśnie ten sport?
Moja przygoda z piłką jest ściśle powiązana z tym, co miałem w domu. Można powiedzieć, że od piłki byłem uzależniony od dziecka przez mojego ojca, który pracował w zawodzie. Siłą rzeczy wchłonąłem tego bakcyla. Od najmłodszych lat jeździłem na zgrupowania piłkarskie z drużynami, które prowadził mój tata. Dzięki temu miałem możliwość przyglądnięcia się z bliska temu, jak wygląda ta praca. Pokochałem tę dyscyplinę i jest całym moim życiem.
 
W świecie piłkarskim, to właśnie Mieczysław Broniszewski jest bardziej znany. Pewnie w życiu nie brakowało porównań do ojca?
Doświadczyłem wielu porównań i one będą dalej się pojawiać, ponieważ nie możemy zmienić przeszłości, że mój ojciec był trenerem i jakieś wyniki osiągnął. Jest to natomiast naturalne zjawisko, którego miałem świadomość, dokonując wyboru pracy w roli trenera. Wiem, że od tego nie ucieknę, a dla mnie najważniejsze jest to, że pracuję na siebie od lat i staram się budować własną pozycję w tej branży. Na pewno nie jest to łatwe zadanie, ale miałem tego świadomość i będę robił wszystko, żeby samemu również jakiś sukces odnieść. 
 
Jakie kwalifikacje zawodowe Pan posiada?
Pierwsze uprawnienia zdobywałem studiując na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Następnie swoją wiedzę uzupełniałem w szkole trenerów Polskiego Związku Piłki Nożnej. W tej chwili posiadam licencje UEFA A, a w perspektywie chcę uzyskać licencje UEFA PRO.
 
 
Najdłuższy epizod w pracy zawodowej odbył Pan dotychczas w pracy w Zagłębiu Lubin. 
W zawodowej piłce, faktycznie, to tam najwięcej czasu spędziłem. Pełniłem rolę, podobnie jak w Krakowie, asystenta pierwszego trenera. Bardzo mile wspominam ten okres, mimo że było to pierwsze doświadczenie zawodowe w piłce profesjonalnej. Czas spędzony w Lubinie dał mi naprawdę bardzo dużo, ponieważ współodpowiedzialność za to, jak gra drużyna i jak się rozwija lub nie, daje dodatkowe doświadczenie i emocje. 
 
Po pracy w Lubinie nastąpił krótki epizod w reprezentacji Polski.
Tak. Pół roku przed rozpoczęciem Euro 2012 trener Smuda zaprosił mnie do współpracy przy reprezentacji Polski. Moim zadaniem było przygotować jak najwięcej materiałów oraz zgromadzić jak największą wiedzę dotyczącą gry reprezentacji Grecji.
 
Jak wyglądały początki pracy z Franciszkiem Smudą?
Trener Smuda oszczędził mnie w Lubinie, ponieważ zacząłem tam pracę z Andrzejem Lesiakiem, który po dwóch miesiącach musiał opuścić Zagłębie z powodu słabych wyników. Wtedy pierwszy zespół przejął Franciszek Smuda, który podjął decyzję, że jako jedyny z poprzedniego sztabu mam pozostać w drużynie. Za to jestem mu wdzięczny, bo tamten moment mocno zaważył na tym, że zostałem w Lubinie i mogłem dalej podnosić swoje kwalifikacje i znaleźć się w miejscu, w którym teraz jestem. Myślę, że w jakiś sposób oczekiwania trenera spełniałem, co sprawiło, że chciał mnie, gdy pracowaliśmy w Niemczech czy teraz w Krakowie.
 
Jaka jest filozofia futbolu Marcina Broniszewskiego?
Gdybym był marzycielem, to chciałbym stworzyć drużynę, która wygrywałaby wszystko na świecie, ale jest to oczywiście niemożliwe. Na dzień dzisiejszy skupiam się na warunkach, w jakich zespół można prowadzić w Polsce. Zależałoby mi, żeby przede wszystkim była to piłka skuteczna. Wydaje mi się, że jest to najważniejszy element, bo za wrażenia artystyczne sukcesów czy punktów się nie dostaje. Dlatego chciałbym, żeby jakakolwiek drużyna, którą kiedyś poprowadzę była właśnie skuteczna. A odnosi się to zarówno do gry obronnej, jak i ofensywnej. 
 
 
Na ile ta realizacja jest możliwa w naszych warunkach?
Jestem tylko w sztabie szkoleniowym, dlatego swoje pomysły na sposób gry staram się podpowiadać trenerowi, bo na tym polega moja praca, aby wymieniać się poglądami. Jeżeli będą one przyjmowane, to fajnie, jeżeli nie, to trzeba myśleć dalej.
 
Jakimi zatem środkami tę skuteczność najłatwiej wypracować?
Środków jest wiele, natomiast oczywistą prawdą w futbolu jest fakt, że należy wybrać te, które danemu zespołowi będą w stanie pomóc i rozwinąć jego potencjał.
 
Od lat widać jednak, że w polskiej piłce nie dzieje się dobrze. Czemu zawodnicy, którzy grają w silnych zachodnich klubach nie potrafią tego przełożyć na mecze reprezentacji?
Według mnie jest to problem złożony i dotyczy wielu aspektów zawodowej piłki i nie da się wskazać jednoznacznego elementu, który byłby przyczyną, że jest tak źle albo jest tak dobrze. Praca z reprezentacją jest gigantycznym wyzwaniem, bo trenerzy pracujący z drużynami narodowymi mają bardzo mało czasu, żeby móc trafić do zespołu, zaszczepić mu filozofię gry, a przede wszystkim budować jego charakter tak, aby było to widoczne. A widoczne to jest tylko wtedy, gdy osiągasz wyniki, grając na Mistrzostwach Świata lub Europy. My do tych imprez wielokrotnie się dostaliśmy, ale jest to odległa przeszłość. Trzeba głęboko wierzyć, że znowu przyjdzie czas chwały dla polskiej piłki. 
 
Nie sposób zatem zapytać, czy Polska ma szansę w sobotnim meczu przeciwko Niemcom?
Nie uważam, że jesteśmy bez szans. Jest to tylko piłka nożna i aż piłka nożna, dlatego o wyniku może zadecydować jeden drobiazg czy szczegół, dzięki któremu możesz zwyciężyć i przejść do historii jako reprezentacja Polski, która jako pierwsza pokonała Niemców. Powinniśmy być przygotowani na to, że możemy ich pokonać i robić wszystko, żeby tak się stało. Nie możemy odbierać sobie szansy, ponieważ w sporcie wszystko jest możliwe. 
 
 
W Krakowie jest Pan już od półtora roku. Zaskoczyło trenera coś przez ten czas?
Nie wiem, czy jest to mój atut czy nie, ale ja lubię przebywać z ludźmi, jestem otwartym człowiekiem i szybko nawiązuje kontakty. Staram się widzieć wszystko w pozytywnych barwach, bo to napędza ludzi do pracy. Po tym okresie mam same pozytywne doznania z pobytu w Krakowie. Zarówno jeśli chodzi o kwestie zawodowe, jak i prywatne, ponieważ mamy z rodziną tutaj wielu znajomych. Te półtora roku to na pewno owocny czas. Fajnie byłoby dołożyć do tego wynik sportowy, którego wszyscy oczekują.
 
Jaki cel stawia Pan sobie w życiu? Każdy, kto jest w sztabie trenerskim marzy o samodzielnym prowadzeniu drużyny.
Jest to naturalne i ja nigdy nie kryłem tego, ponieważ tak wygląda ścieżka mojego awansu zawodowego. W swojej pracy przechodziłem już wszystkie szczeble. Począwszy od pracy z dziećmi, zaliczając epizod w reprezentacjach wojewódzkich, następnie będąc skautem w reprezentacji. Najdłużej pracuję w roli asystenta, ale mam nadzieję, że kiedyś nadejdą dni, że będę mógł sam stać na czele drużyny i podejmować decyzję ze swoimi współpracownikami. 
 
Jaki byłby pierwszy trener Broniszewski?
Mam nadzieję, że taki, który ma dobre relacje z zespołem, bo to jest bardzo ważny fundament do tego, aby coś osiągnąć z drużyną. Do tego ważna jest empatia i konsekwencja, żeby rozumieć zespół i dążyć z nim do celu, który wspólnie sobie ustalimy.
 
A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony