Strona główna » Wywiady » Boguski: To mnie mobilizuje

Boguski: To mnie mobilizuje

Data publikacji: 06-06-2009 09:01



Choć sezon się skończył i pilkarze mają już wolne, to Rafał Boguski codziennie pojawia się przy Reymonta. Napastnik Wisły nadal przechodzi rehabilitację nogi, której kontuzji doznał po faulu Ariela Borysiuka w meczu z Legią Warszawa.

Fot. Kazek K Fot. Kazek K

Ten materiał ukazał się w 83. numerze newslettera Wisły Kraków.

Opowiadałeś nam, że mecz Wisły z ŁKS-em oglądałeś dopiero od drugiej połowy, żeby się nie denerwować. A jak było ze spotkaniem w Gdańsku?

Akurat ten mecz oglądałem i naprawdę miałem bardzo wysokie ciśnienie, zwłaszcza po pierwszej minucie. Nie chciałbym więcej przeżyć czegoś takiego. Oglądałem mecz w telewizji, miałem możliwość śledzenia wyników spotkań Legii i Lecha i nie życzyłbym innym zawodnikom oglądania w takich sytuacjach swojej drużyny.

Zadzwoniłeś potem do kolegów z pretensjami, że tak musiałeś się przez nich denerwować?
Z burą nie zadzwoniłem. Wysłałem kilka smsów z gratulacjami. W końcu koledzy wygrali ten mecz. Pod koniec dominowali i trzy punkty zostały zdobyte. Na pewno pochwały należą się Wojtkowi Łobodzińskiemu.

A w trakcie meczu ze Śląskiem gdy Gancarczyk uderzył na samym początku spotkania w poprzeczkę, serce też zadrżało?
Na pewno zadrżało. To był bardzo dobry strzał i już myślałem, że to może wpaść. Nerwy były, ale do pierwszej bramki Radka Sobolewskiego. Potem już koledzy kontrolowali sytuację nad meczem.

Zrobiłeś sobie jakieś prywatne podsumowanie sezonu, wystawiłeś sobie jakąś ocenę?
Ja się nigdy nie oceniam. To już jest po prostu historia. Teraz trzeba skupić się na przyszłości, żeby jeszcze lepiej wtedy grać, ciężej trenować.

Masz już jakąś gablotkę, gdzie przechowujesz wszystkie swoje medale?

Gablotki nie mam, ale w swoim pokoju w Łomży u rodziców składuję swoje zdobycze. Muzeum z tego nie powstanie. Tam zostaną pamiątki po moich sukcesach, ale nie będą dostępne dla wszystkich.

Czy ze zdobycia mistrzostwa Polski cieszyłeś się tak, jak chciałeś, czy kontuzja trochę ci przeszkodziła?
Na pewno tak jak bym chciał nie udało się. Nie uczestniczyłem w meczu, musiałem oglądać poczynania kolegów z trybun. Radość oczywiście była, ale nie taka do końca.

Wygląda na to, że w tym roku nie będziesz miał wolnego w przerwie miedzy sezonami.
Żałuję, że nie mogę sobie odpocząć i potem na świeżości zacząć okresu przygotowawczego. Cały czas muszę brać zabiegi, rehabilitować się. Jeśli to by przyniosło efekt i mógłbym od początku zacząć przygotowania, to nie będę narzekał i będę zadowolony, że mogę trenować.

A nie pojawiają się obawy, że tej świeżości może potem zabraknąć?
Na razie tylko zastanawiam się nad tym, kiedy wyzdrowieję. To się liczy. Później będę się martwił jak z moją dyspozycją.

Przed początkiem następnego sezonu zapewne znowu założysz sobie, że możesz zacząć rozgrywki na ławce rezerwowych.
Różnie może być. Przeważnie zakładam taki scenariusz, że mogę usiąść na ławce. To bardziej mnie mobilizuje do pracy. Wiadomo, jeśli Łukasz Garguła był w pełni zdrowy, to byłby bardzo dużym wzmocnieniem i jego pozycja byłaby niepodważalna. Przed każdą rundą myślę, że mogę mieć problemy w pierwszej jedenastce, że muszę sobie wywalczyć to miejsce. Wiem, że jeden słabszy mecz może wyeliminować mnie z podstawowego składu i mogę usiąść na ławce rezerwowych tak, jak to było wiosną.

Czy tak powinien myśleć zawodnik, od którego coraz bardziej zależy gra Wisły?
Mam świadomość tego, że jeden słabszy mecz może spowodować, że trener sprowadzi mnie na ziemię. Wolę myśleć o danym meczu, że muszę w nim dobrze zagrać, bo mam świadomość, że jeśli tak nie będzie, to mogę wylądować poza jedenastką.

Trener chyba o tym wie, że w ten sposób można cię zmobilizować?
Może i tak jest, że jak ląduję na ławce rezerwowych, to jestem wkurzony, bo chciałbym grać w pierwszej jedenastce. Takie sytuacje, kiedy po kilku meczach w pierwszym składzie siadam na ławce powodują, że we mnie jest złość i chcę pokazać trenerowi, że się myli.

A czy w związku z tym, że w najbliższym sezonie nie zagracie przy Reymonta też pojawiają się złe myśli?
Nie. Złe myśli mnie nie nachodzą, bo myślę sobie, że już za jakiś czas ten stadion będzie jeszcze piękniejszy. Wtedy wszystkie trybuny będą zadaszone, to będzie chyba najładniejszy obiekt w Polsce. To, że będziemy musieli grać cały sezon na wyjeździe sprawia, że musimy się do tego przyzwyczaić. Musimy wziąć się do roboty na tych meczach niby u siebie, a przecież tak naprawdę na wyjeździe. Musimy nauczyć się wygrywać na wyjeździe, bo przecież w tym sezonie nam nie szło.

Gdy cały stadion będzie zadaszony, doping kibiców będzie słychać jeszcze lepiej. Co najchętniej usłyszałbyś na otwarcie wyremontowanego stadionu z trybun?
Mam nadzieję, że będzie to nadal aktualne i usłyszę „Mistrz, mistrz, nasz TS!”

M. Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
 



do góry strony