Strona główna » Wywiady » Alan, czyli najmłodszy

Alan, czyli najmłodszy

Data publikacji: 16-01-2012 22:08



Za miesiąc Alan Uryga skończy osiemnaście lat, ale w dorosłej piłce pierwsze kroki stawia chwilę przed osiągnięciem pełnoletniości. Trener Moskal bowiem zabrał go na obóz pierwszej drużyny do Hiszpanii, gdzie jest najmłodszym zawodnikiem Wisły. Skąd się wziął w Wiśle, czy jest obrońcą, pomocnikiem, a może napastnikiem – o tym wszystkim Alan opowiada w rozmowie z nami.

Fot. Marcin Górski Fot. Marcin Górski

Niedługo kończysz osiemnaście lat. To chyba dobry czas, żeby wejść w dorosłą piłkę?
Na pewno. Nadszedł już czas, żeby zacząć poważnie myśleć o tym wszystkim. Gram w piłkę już kilka lat, więc nie wyobrażam sobie, żebym w przyszłości nie utrzymywał się właśnie z grania w piłkę. Ja zrobię wszystko, żeby mi się to udało. Zobaczymy tylko jeszcze, czy dopisze mi szczęcie.

Było to dla Ciebie zaskoczeniem, że pojechałeś na obóz z pierwszą drużyną?
Tak. Nie spodziewałem się tego. Trener tą informację przekazał mi przed wyjazdem do Zakopanego. Na pewno byłem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Jest to dla mnie duże wyróżnienie i fajna sprawa trenować z zawodnikami z Ekstraklasy, często reprezentantami swoich krajów.

Skoro wiedziałeś, że jedziesz do Hiszpanii, to dlaczego z Zakopanego zbierałeś się w takim pośpiechu, że zapomniałeś zasilacza do swojego komputera?
Może było jeszcze trochę emocji. Cały czas miałem w głowie ten wyjazd, starałem się jak najlepiej przygotować i w pośpiechu wyszło jak wyszło.

Mówiąc o przygotowaniu do obozu masz na myśli przygotowanie mentalne?
Tak, dokładnie. Starałem się ułożyć sobie wszystko w głowie, wyobrazić sobie, jak to wszystko może wyglądać. W pierwszy dzień już jednak minął ten mały stres, który był i już jest w porządku.

Jak ma się rzeczywistość do tych twoich wyobrażeń? Jest coś, co cię zaskoczyło na obozie pierwszej drużyny?
Raczej nie. Może trochę atmosfera w drużynie. Myślałem, że drużyna jest bardziej zamknięta, podzielona na małe, wyodrębnione grupki. Z tego co widzę jednak wszyscy świetnie się dogadują, wszyscy ze sobą rozmawiają, żartują. Mogę więc powiedzieć, że to mnie trochę zaskoczyło – pozytywnie oczywiście.

Twoim zdaniem trener Moskal zwraca tu w Olivie szczególną uwagę na twoją postawę na treningach?
Szczerze mówiąc, to odniosłem wrażenie, że mnie i Michałowi Szewczykowi jest częściej zwracana uwaga na nasze zagrania. Chodzi tu zarówno o błędy jak i dobre zagrania. Myślę, że trener Moskal częściej nam podpowiada, zwraca uwagę, częściej stara się kontrolować nasz trening, nasze zagrania.

Przydaje się ta kontrola?
Jak najbardziej. Jeśli zagramy źle, a trener to skoryguje, to może to przynieść tylko pozytywne skutki. Działa to też z drugiej strony: jeśli zagramy dobrze, a trener pochwali to z boku, to dodaje to dodatkowej mobilizacji, czujemy się pewniej.

Jak trafiłeś do Wisły? Grać w piłkę zaczynałeś w Hutniku.
Od małego byłem kibicem Wisły, ale jako że urodziłem się w Hucie, a dodatkowo mój tata również trenował w Hutniku, chociaż też kibicował zacięcie Wiśle, to na pierwsze treningi zapisałem się do Hutnika. Ważna była też odległość od mieszkania. Kilka lat później, za namową trenera Koniecznego, przeszedłem do Wisły, gdzie jestem do dziś.

Czy to, że w ostatnim czasie w pierwszej drużynie zaczął grać wychowanek Wisły, Michał Czekaj, jest dla ciebie dodatkową motywacją do pracy?
Jasne. Patrząc na osobę Michała widzimy, że wcale nie jest tak, że Wisła sprowadza tylko obcokrajowców, że nie gra Polakami i wychowankami. Są przecież takie osoby jak Michał, który jeszcze niedawno grał z nami w Młodej Ekstraklasie, a teraz szybko przebił się do pierwszej drużyny. Dostał szansę i wykorzystał ją. Pokazał, że może sobie poradzić równie dobrze, co obcokrajowcy. Ja będę się starał iść taką samą drogą.

Pewnie ty też zadajesz sobie pytanie, na jakiej właściwie pozycji teraz grasz?
Teraz gram na środku obrony, na moje może szczęście, może nieszczęście. Jeśli chodzi o moje zdanie, to wolę grać na środku pomocy jako defensywny pomocnik.

Do tej listy dodajmy jeszcze, że na początku twojej gry w Młodej Ekstraklasie występowałeś w ataku.
Zgadza się. To było na początku, gdy wprowadzaliśmy się do drużyny z kilkoma moimi rówieśnikami z juniorów starszych. Było akurat zapotrzebowanie na tej pozycji, więc trener ustawił mnie w ataku w jednym i drugim sparingu. Myślę, że wyglądało to poprawnie i dlatego w kolejnych meczach byłem tam ustawiany. Strzeliłem nawet jedną bramkę. Ja jednak najlepiej czuję się na środku pomocy.

Z obroną też było tak, że trener potrzebował zawodnika na tą pozycję i akurat ty się najlepiej sprawdziłeś.
Michał Czekaj wchodził wtedy do pierwszej drużyny, do tego doszły kontuzje i tak znalazłem się na obronie. Moim zdaniem gra na tej pozycji niewiele się różni od gry jako defensywny pomocnik. Myślę, że ważne jest to, że gram. To dla mnie się liczy. Wydaje mi się, że w oczach trenera wygląda to pozytywnie, dlatego stawia na mnie w kolejnych meczach.

Są już takie osoby, które już widzą oczami wyobraźni za dwa, trzy, cztery lata duet środkowych obrońców Michał Czekaj – Alan Uryga w pierwszej drużynie. Ty chyba jednak wolałbyś zagrać przed Michałem?
Nie będę tak wybierał – jeśli miałbym kiedyś grać w Wiśle, to nie ma różnicy, na jakiej pozycji. Ważne, żeby to się kiedyś zrealizowało, żebym kiedyś grał w tej drużynie. Jeżeli nawet będzie to środek obrony, to czemu nie. To jest tylko tak, że ja sam czuję się lepiej jako defensywny pomocnik.

Jesteś młodzieżowym reprezentantem Polski już od dłuższego czasu. Od kiedy grasz w kadrach juniorskich?
W reprezentacji mojego rocznika gram praktycznie od samego początku, od pierwszych konsultacji, kiedy były to jeszcze konsultacje rejonowe, wojewódzkie. Potem grałem w reprezentacjach U-16, U-17 i teraz U-18. Prowadził nas trener Dorna. U niego dostawałem regularne powołania, zagrałem kilkanaście meczów, kilka turniejów. Byłem nawet przez pewien czas kapitanem. Potem przejął nas trener Białek. Dostałem od niego szansę, potem miałem przerwę na jeden mecz, ale teraz znowu wróciłem do reprezentacji. Będę się starał w niej zostać na jak najdłużej.

Jak to się stało, że zostałeś kapitanem kadry U-17?
To była decyzja trenera. Myślę, że wpływ na to miał fakt, że byłem od samego początku w tej kadrze. Wśród innych zawodników była duża rotacja, a ja tymczasem cały czas byłem powoływany na tą kadrę. Znałem więc trenera, dobrze rozumiałem się zarówno z nim jak i z innymi piłkarzami, z którymi miałem bardzo dobry kontakt. Jestem bardzo zadowolony z tego, że mogłem zakładać opaskę kapitańską na rękę w trakcie reprezentowania kraju. To było dla mnie duże wydarzenie.

M. Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



do góry strony