Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Starcie o polskość. 1. FC Katowice - Wisła Kraków 0:2.

Był taki mecz: Starcie o polskość. 1. FC Katowice - Wisła Kraków 0:2.

Data publikacji: 26-09-2017 18:05



Czy wiecie, że w pierwszych rozgrywkach o mistrzostwo Polski bliski zdobycia tytułu był… klub niemiecki? W końcówce sezonu, który rozgrywany był w 1927 roku w walce o ligowy triumf liczyły się już tylko dwie drużyny - Wisła Kraków i 1. FC Katowice, które u siebie było nie do przejścia. Dokładnie 90 lat temu w meczu rozgrywanym na Górnym Śląsku Biała Gwiazda zrobiła to, co nie udało się nikomu - pokonała drużynę, dodaną do ligi przez „obce czynniki” i doprowadziła do wielkiej manifestacji polskości na Śląsku. 

Fot. historiawisly.pl Fot. historiawisly.pl

25 września 1927 roku Wiślacy, dowodzeni przez legendarnego kapitana Białej Gwiazdy, Henryka Reymana, pojechali stawić czoła drużynie, w której znaczącą większość stanowili Niemcy, uzupełnieni Ślązakami. Mecze na stadionie 1. FC słynęły z brutalności gospodarzy i ich kibiców, którzy wielokrotnie przerywali zawody, chcąc nastraszyć przeciwników lub „namówić” arbitra do zmiany decyzji. Na to spotkanie włodarze klubu z Katowic sprowadzili specjalne wycieczki niemieckiej mniejszości z całego Górnego Śląska, nic dziwnego, że na stadionie „Efcyju” znalazło się w końcu aż 25 tysięcy fanów. 

Pod słońce, wiatr i kibiców
 
Jak wspominał Henryk Reyman, żaden mecz nie zrobił na nim takiego wrażenia, jak w Katowicach. Tuż za liniami bocznymi boisko okalali policjanci, wspierani przez dwa pułki wojska. Kibice napierali na murawę, a tuż przed spotkaniem komendant wojewódzki zapowiedział Wiślakom: „Wygrajcie tylko, a zobaczycie co będzie”. Warunki do gry były fatalne - nierówne boisko premiowało grających siłowy futbol gospodarzy, jednak i to nie przeszkodziło Wiślakom w nawiązywaniu równej walki. W dodatku krakowianie w pierwszej części spotkania grali „pod wiatr, pod słońce i na gorszej połowie”. 
 
Dziennikarze Ilustrowanego Kuriera Codziennego przyznawali, że nie widzieli jeszcze tak bezbarwnych 45 minut. Stawka wydarzenia wyraźnie sparaliżowała ekipy, lecz zwłaszcza katowiczan, którzy nie zagrozili bramce Folgi. Wiślaków przy bezbramkowym remisie utrzymywali także defensorzy - Emil Skrynkowicz i Aleksander Pychowski. Katowiczan coraz głośniej dopingowali kibice, którzy chcieli zdeprymować gości. Ci jednak się nie dali, a na drugą połowę wyszli jak nowonarodzeni. Nie można było tego powiedzieć o graczach „Efcyju”, którzy zostali zepchnięci do głębokiej defensywy. Już w 50. minucie Henryk Reyman postraszył 1. FC uderzeniem z rzutu wolnego, jednak E. Görlitz popisał się świetną paradą. Chwilę później kapitan Wisły celnie główkował, ale i tym razem bramkarz katowiczan sparował piłkę na rzut rożny. 

Rozpacz większości… mniejszości
 
Co nie powiodło się kapitanowi, udało się w 55. minucie spotkania Stanisławowi Czulakowi. Akcję zapoczątkował nie kto inny, jak Reyman, który rozrzucił akcję do Mieczysława Balcera. Ten po długim rajdzie odegrał piłkę do wiślackiej legendy, która obsłużyła podaniem Czulaka. Napastnik uderzył z pierwszej piłki i golkiper „Efcyju” musiał wyciągać piłkę z siatki. Gol spotkał się z wielką radością na jednym z sektorów, na który licznie przybyli kibice nie tylko Wisły, ale także wspierający krakusów w sportowej „wojnie” z Niemcami mieszkańcy całego południa Polski. 
 
Niemożność zdobycia bramki przez katowiczan podjudziła ich kibiców, którzy wtargnęli na boisko. Oberwało się skądinąd szanowanemu na Górnym Śląsku sędziemu Zygmuntowi Hanke z Łodzi, który po kilku minutach zdecydował się na wznowienie meczu. Już po chwili fani 1. FC złapali się za głowy po raz drugi - po dograniu Adamka z prawej strony, Reyman wymanewrował defensorów i płaskim strzałem podwyższył na 2:0. 
 
Piłkarze „Efcyju” nie mogli pogodzić się z odjeżdżającym do Krakowa tytułem i postanowili rozstrzygnąć tę sprawę w sposób niesportowy - eliminując poszczególnych piłkarzy za pomocą fauli. W czasach, kiedy nie było zmian, taktyka taka mogła przynieść powodzenie, lecz w 73. minucie nastąpiło kluczowe dla całego obrotu spraw zdarzenie. Sędzia Hanke zauważył, że po dośrodkowaniu futbolówka spadła na rękę Pohla i podyktował rzut karny. 
 
Pierwsza drużyna, pierwsza brygada
 
Niepogodzeni z tą decyzją katowiczanie na znak protestu opuścili murawę, a Henryk Reyman, nie mogąc doczekać się na przerwanie meczu, z jedenastu metrów wpakował piłkę do siatki. Arbiter z Łodzi po chwili zakończył spotkanie, a radości Wiślaków na obcym terenie nie było końca. Cieszyli się też wszyscy Polacy, którzy przybyli na to spotkanie. Pierwszy w historii tytuł mistrza ligi polskiej nie powędrował do niemieckiej drużyny. Radosny pochód sympatyków Wisły, z wojskową orkiestrą na czele ochraniał piłkarzy Białej Gwiazdy przed linczem ze strony niemieckiej mniejszości, która w okolicach boiska stanowiła większość. Śpiewając pieśń „My, pierwsza brygada”, polski pochód kroczył przez miasto. Manifestacja narodowa stała się faktem, a wszystko zaczęło się od meczu, który w czasach przedwojennych nazwany został najważniejszym spotkaniem ligowym w historii! 

1. FC Katowice - Wisła Kraków 0:2 (0:0) 
0:1 Czulak 55’
0:2 Reyman 60’ 
* Mecz przerwany w 73. minucie 
 
1. FC: E. Görlitz - Pohl, Heidenreich - Bischoff, Wieczorek, Wyleżoł - Kossok, J. Görlitz, Geisler, Jonczyk, Jöschke 
 
Wisła: Folga - Pychowski, Skrynkowski - Józef Kotlarczyk, Jan Kotlarczyk, Makowski - Adamek, Czulak, H. Reyman, J. Reyman, Balcer
 
Sędziował: Zygmunt Hanke z Łodzi 
 
Widzów: ok. 25 000 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony